Szarpała dzieci za ręce i ubranie, ściskała dłonie, nie wypuszczała do toalety, krzyczała. Tak zdaniem śledczych posłuszeństwo na dzieciach wymuszała Krystyna W., przedszkolanka z Ursynowa. Kobieta właśnie usłyszała zarzuty.
Niepokojące informacje z przedszkola na Ursynowie otrzymaliśmy pod koniec ubiegłego roku. Sygnał dała opiekunka. Kobieta miała widzieć, jak Krystyna W. szarpała dziecko.
Rodzice zareagowali szybko. W listopadzie 2016 roku spotkali się z dyrekcją, gdzie powtórzyli przerażające historie swoich dzieci. Można je przeczytać w protokole ze spotkania, do którego udało nam się dotrzeć (zmieniliśmy imiona dzieci):
"Oliwia stała się wycofana, wróciła do smoczka. Poniedziałkowe wyjścia do przedszkola poprzedzone były wymiotami".
"Antek był przetrzymywany na leżakowaniu. Nie mógł wyjść do toalety w związku z tym zsikał się na leżak".
"Ewa od połowy września nie chciała chodzić do przedszkola. Powiedziała mamie, że pani Krystyna krzyczała jej do uszu, że wszystko to jej wina".
Fizyczne i psychiczne znęcanie się
Jak informuje prokuratura, w toku dochodzenia przesłuchano kilkudziesięciu świadków, w tym dzieci. Zeznawali rodzice oraz pracownicy przedszkola.
- Wczoraj Krystynie W. przedstawiono dwa zarzuty fizycznego i psychicznego znęcania się nad 11 podopiecznymi przedszkola. Chodzi o takie zachowania, jak szarpanie dzieci za ręce i ubranie, ściskanie za ręce, popychanie, niewypuszczenie do toalety oraz krzyczenie na dzieci i wymuszanie w ten sposób bezwzględnego posłuszeństwa – podaje Łukasz Łapczyński, rzecznik Prokuratury Okręgowej.
Precyzuje też, że w przypadku dziesięciu dzieci zarzuty dotyczą okresu od września 2016 r. do 25 października 2016 r. W przypadku jednego dotyczą roku szkolnego 2014/2015.
W. nie przyznała się do winy, złożyła obszerne wyjaśnienia, ale te – zdaniem śledczych – są sprzeczne ze zgromadzonym w sprawie materiałem dowodowym. Kobiecie grozi pięć lat więzienia.
Mieli pretensje do dyrektorki
Policję zawiadomiła dyrektorka placówki Anna Zabielska, choć rodzice i tak są rozczarowani jej postawą. Opiekunowie już na początku roku twierdzili, że skargi na Krystynę W. były wcześniej, a dyrektorka nie reagowała. Nieoficjalnie mówili nam, że świadkiem jednej z takich sytuacji była woźna, która o wszystkim opowiedziała Zabielskiej, a wtedy została zwolniona.
Sprawa trafiła na dzielnicową sesję, tam radni uznali, że dyrektorka zachowała się tak, jak powinna.
Kuratorium z kolei podało nam informację, że do 2016 roku na W. oficjalnych skarg nie było, a kobieta nie prowadzi już zajęć z dziećmi. Komisja dyscyplinarna pani Krystyny nie zawiesiła, bo ta poszła na zwolnienie.
Oficjalnych skarg do kuratorium nie było, ale były sygnały. Podczas ubiegłorocznej sesji jedna z nauczycielek przedszkola przeczytała oświadczenie, w którym kadra broniła przełożonej. Ale wspomniała też, że już w 2015 roku na biurko dyrektor Zabielskiej trafiła skarga rodziców na panią Krystynę.
Dziś śledczy te przypuszczenia potwierdzają.
Klaudia Ziółkowska/mś