To dziś jedno najgorętszych nazwisk w światowym jazzie. Ewenement, bo środowisko to bije pokłony przede wszystkim przed mistrzami starszego pokolenia. Kamasi Washington jest grubo przed czterdziestką a już okrzyknięto go "wskrzesicielem jazzu". Niektórzy zestawiają nawet z wielkim Johnem Coltranem. Ile by w tym nie było przesady, przyznać trzeba, że dawno nie było tak elektryzującej postaci.
Epicki debiut
- Brawurowo dostał się na scenę, od kilku lat organizatorzy biją się, żeby go zaprosić - mówił niedawno na antenie TVN24 Mariusz Adamiak, dyrektor Warsaw Summer Jazz Days. Amerykańskiego saksofonistę chciał zaprosić już w ubiegłym roku. Wtedy promotorzy muzyka skorzystali jednak z zaproszenia katowickiego Tauron Nowa Muzyka, festiwalu poświęconego - jak nazwa wskazuje - nowym trendom w muzyce, choć niekoniecznie jazzowej. Pozornie decyzja zaskakująca, ale jeśli przyjrzeć się artystycznej strategii Kamasiego, zupełnie naturalna.
- Wdarł się na scenę bocznymi drzwiami, grając z najbardziej znanymi muzykami ze świata hip hopu i elektroniki, dzięki czemu poznali go młodzi - zauważył Adamiak. I rzeczywiście na liście artystów, z którymi współpracował saksofonista odnajdujemy takie postaci jak: Kendrick Lamar, Flying Lotus, Mos Def, Snoop Dogg, Thundercat czy Lauryn Hill. Jednocześnie swój jazzowy warsztat szlifował u boku takich tuzów gatunku, jak Gerald Wilson, Freddie Hubbard, Quincy Jones czy Stanley Clark.
Kilkanaście lat czerpania z różnych źródeł muzycznych przyniosło spektakularny w każdym sensie debiut. Album "The Epic" z 2015 roku zawierał trzy płyty, prawie trzy godziny muzyki, a do jego nagrania - poza 10-osobowym zespołem - zaangażowano chór i orkiestrę smyczkową. Mistyczne, monumentalne kompozycje, bogactwo pomysłów i nawiązań zrobiło wrażenia na słuchaczach na całym globie. "The Epic" okazało się sukcesem artystycznym, ale również komercyjnym.
Młodzi na scenie
W Warszawie zagra w ośmioosobowym składzie m.in. z dwoma perkusistami i wokalistką Patrice Quinn. Przed gwiazdą wieczoru wystąpią dwa polskie zespoły: Immortal Onion i Quindependence - laureaci konkursu na Jazzowy Debiut Fonograficzny. Choć takie konkursy w świecie jazzu nie odgrywają tak ogromnej roli, jak w środowisku muzyki poważnej, to bywają pomocne.
- Wygranie konkursu otworzyło nam drogę na koncerty i festiwale zagraniczne, zagraliśmy choćby w Serbii i na Węgrzech. To możliwość wyjścia z ciasnych, akademickich korytarzy, pokazania się, przestania bycia anonimowym. Czwartkowy koncert będzie premierą naszej debiutanckiej płyty nagranej przy współpracy z Instytutem Muzyki i Tańca - mówi nam Krzysztof Matejski, saksofonista Quindependence. Dodatkową nobilitacją dla muzyków, którzy dopiero wyruszają w artystyczną drogę, będzie zagranie tuż przed Kamasim Washingtonem. - Mam nadzieję, że nadarzy się także okazja do poznania z muzykami za kulisami. Niedawno miałem okazję wymienić kilka zdań o muzyce z Billem Evansem. Przebywanie z gościem, który współpracował z Milesem Davisem i jest jednym z największych żyjących tenorzystów to dla mnie super sprawa, ale też lekki stresik - przyznaje nasz rozmówca.
Trzy oblicza gitary
Piątek, drugi dzień festiwalu, będzie należał do gitarzystów. Jej łagodne, melodyjne oblicze zaprezentuje młody, ale już doceniony, francuski muzyk Julian Lage. Eksperymentalną, elektryczną twarz instrumentu pokaże Brandon Ross z grupą Harriet Tubman. Zaś Bill Frisell, najpopularniejszy i najbardziej wszechstronny w tym gronie, "przemówi" swoim oryginalnym językiem muzycznym.
Sobotę zaplanowano jako hołd dla zmarłego tragicznie szwedzkiego pianisty Esbjörna Svenssona, lidera grupy E.S.T. Wystąpią Magnus Öström Group i Tonbruket, czyli zespoły prowadzone przez muzyków, którzy przez 15 lat współtworzyli E.S.T. Skład na ten dzień dopełni The Orion Trio Rudy’ego Roystona z Jonem Irabagonem na saksofonie i Yasushi Nakamurą na basie.
Saksofonowy finał
Niedziela na Warsaw Summer Jazz Days będzie należeć do dwóch wybitnych saksofonistów. Najpierw sceną zawładnie Miguel Zenon, pochodzący z Portoryko muzyk, który od kilkunastu lat łączy latynoamerykańskie fascynacje z nowoczesnym jazzem. W Polsce jest szerzej nieznany, ale już kilka lat temu energetyczny koncertem w ramach tego samego festiwalu pokazał, że zasługuje na uwagę i potrafi porwać swoim graniem.
Wreszcie na finał zagra nowy kwartet człowieka-instytucji amerykańskiego jazzu Branforda Marsalisa. U jego boku stanie Kurt Elling - obecnie największy, obok Gregory’ego Portera, wokalista jazzowy na świecie. Panowie wykonają materiał ze wspólnej płyty "Upward Spiral", nagranej pod koniec 2015 roku w Nowym Orleanie. Znalazły się na niej piosenki klasyków: George’a Gershwina, Franka Sinatry, Antonio Carlosa Jobima, Nat King Cole’a, czy Abbey Lincoln. Zatem będzie mainstreamowo, klasycznie i elegancko.
Wszystkie koncerty odbywają się w Soho Factory przy Mińskiej 25.
Mariusz Adamiak o WSJD
Mariusz Adamiak o WSJD
Piotr Bakalarski