Aktywiści z Animal Rescue Polska oznajmili latem, że na terenie warszawskiego zoo znajduje się nielegalne wysypisko, gdzie trafiają odpady zwierzęce. Półtora miesiąca po wszczęciu alarmu, praska prokuratura umorzyła śledztwo w tej sprawie. Śledczy nie dopatrzyli się złamania procedur dotyczących składowania odpadów.
O interwencji służb w warszawskim zoo informowaliśmy pod koniec lipca. W wyniku działań fundacji, na terenie ogrodu pojawili się policjanci, sanepid i inspekcja weterynaryjna.
Aktywiści mówili wówczas o nielegalnym wysypisku. Twierdzili, że martwe zwierzęta i odpady pochodzenia zwierzęcego trafiały na hałdę na tyłach ogrodu. Na stronie fundacji i w jej mediach społecznościowych pojawiło się kilkadziesiąt zdjęć, które miały potwierdzać ten stan rzeczy. W rogu niektórych pojawiła się mapki z lokalizacją.
"Pracownicy przestrzegali procedur"
W sierpniu północnoprascy policjanci przekazali materiały tej sprawy do prokuratury. Na ich podstawie zapadła decyzja o wszczęciu postępowania. Śledczy sprawdzali, czy na terenie zoo składowane były odpady, w warunkach które mogły zagrozić życiu lub zdrowiu innych ludzi lub spowodować istotne obniżenie jakości powietrza lub powierzchni ziemi (artykuł 183 kodeksu karnego).
- Śledztwo zostało w dniu 17 września 2019 roku umorzone wobec braku znamion czynu zabronionego - informuje tvnwarszawa.pl Marcin Saduś, rzecznik Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga.
Wyjaśnia też, że w trakcie czynności na terenie ogrodu w miejscu składowania odpadów organicznych ujawniono kilka elementów kości i szczątków zwierzęcych. Zostały one zabezpieczone do badań i poddane oględzinom. - Jak wynika z ustaleń śledztwa szczątki zwierząt - kości, wylinki, martwe zające - mogły pochodzić z boksów klatek zwierząt ekspozycyjnych na skutek sprzątania tychże boksów - zaznacza Saduś.
W sprawie zostali też przesłuchani świadkowie, a policja zabezpieczyła dokumentację warszawskiego zoo.
- Ustalenia śledztwa wskazują, że pracownicy przestrzegali procedur w zakresie utylizacji odpadów weterynaryjnych. Ogród zoologiczny miał w tym zakresie podpisane odpowiednie umowy oraz gromadził raporty potwierdzające realizację tychże umów - dodaje rzecznik.
"Znaleźliśmy kości dużych zwierząt"
Jeszcze pod koniec lipca, władze warszawskiego ogrodu zoologicznego zapewniały, że doniesienia o nielegalnym wysypisku są fałszywe, a pracownicy ściśle przestrzegają przepisów sanitarnych.
Nieprawidłowości nie wykazały też sierpniowe kontrole sanepidu, inspekcji weterynaryjnej i pracowników miejskiego Biura Ochrony Środowiska. - Nie mamy podstaw, by podejrzewać, że na terenie ogrodu zoologicznego doszło do jakichś zaniedbań - informowała rzeczniczka ratusza Ewa Rogala.
- Skontrolowany teren utrzymany był w czystości i nie budził zastrzeżeń, nie zaobserwowano szczątków zwierząt ani padliny. Nie był wyczuwalny nieprzyjemny zapach padliny, ani zagniwania - opisywała na początku sierpnia Joanna Narożniak, rzeczniczka Mazowieckiej Inspekcji Sanitarnej.
Warszawskie zoo kwestionował wiarygodność doniesień ekologów. "Zdjęcia przekazane mediom przez aktywistów pokazują szczątki, których u nas nie znaleziono ani przez policję, ani powiatowego lekarza weterynarii, którzy byli w ZOO. Będący na miejscu aktywiści również nie wskazali tego miejsca służbom" - twierdzili pracownicy zoo.
Autorka/Autor: kk/b
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: Marcin Jakubik / "Uwaga!" TVN