W szpitalu tymczasowym na Stadionie Narodowym przebywa około 270 pacjentów. Zdaniem zatrudnionego tam lekarza, obecna sytuacja wymaga zatrudnienia większej liczby medyków. - Ludzie, którzy tu pracują - personel pielęgniarski, ratownicy medyczni i lekarze - wykonują tytaniczną, heroiczną pracę. Jeden lekarz zajmuje się naraz 28 pacjentami, w tym kilkoma w stanie ciężkim - powiedział doktor Jacek Nasiłowski.
W czwartek na Mazowszu odnotowano najwięcej nowych przypadków koronawirusa od marca ubiegłego roku - ponad 4400. Podobnie było w przypadku Warszawy - ponad 1800 zakażeń. Z danych gromadzonych przez Mazowiecki Urząd Wojewódzki wynika, że ostatniej doby w całym województwie hospitalizowanych było ponad 3400 osób. Ponad pół tysiąca było leczonych w szpitalach tymczasowych w tym 271 w szpitalu na Stadionie Narodowym.
Pulmonolog opisuje, że sytuacja w tymczasowej placówce na Stadionie Narodowym zmienia się bardzo dynamicznie. - Z tego powodu jest bardzo ciężko - przyznaje Nasiłowski. - Mamy bardzo dużo chorych, w chwili obecnej jest ich około 270 - dodaje. Wyjaśnia też, że co chwila przyjmowani są nowi pacjenci. Część z nich szybko zdrowieje i wraca do domów, jednak u wielu pacjentów choroba przebiega ciężej, nie zdrowieją tak szybko, jak oczekiwaliby tego lekarze, często ich stan pogarsza się do tego stopnia, że wymagają leczenia respiratorem.
"Łóżka i respiratory są, problem leży gdzie indziej"
Pytany, ile w chwili obecnej jest wolnych łóżek na Narodowym, lekarz wyjaśnił, że problem nie tkwi w dostępności łóżek, tylko w braku personelu medycznego. - Łóżek to mamy tu w sumie 500, respiratory także są, tylko problem leży gdzie indziej - zauważył. - Nie jest sztuką położyć pacjenta do łóżka, tylko trzeba mieć jeszcze na względzie, że tym pacjentem później ktoś się będzie musiał zająć, a przecież im cięższy jest jego stan, tym więcej personelu potrzeba do jego leczenia - podkreślił.
Dopytywany, ile brakuje obecnie personelu medycznego w szpitalu na Stadionie Narodowym, Nasiłowski odparł: - Powinno być dwa razy więcej.
- Ludzie, którzy tu pracują - personel pielęgniarski, ratownicy medyczni i lekarze - wykonują tytaniczną, heroiczną pracę - powiedział. - Jeden lekarz zajmuje się naraz 28 pacjentami, w tym kilkoma w stanie ciężkim - zaznaczył. Dla porównania wskazał, że w normalnym szpitalu jeden lekarz zajmuje się pięcioma pacjentami. - Sytuacja jest taka, że po prostu nie ma ludzi do pracy, ale teraz wszędzie ich nie ma, nie tylko u nas - zauważył dr Nasiłowski.
Zwrócił jednocześnie uwagę, że każdy szpital może wskazać liczbę pacjentów, których jest w stanie przyjąć i powiedzieć, że powyżej tej liczby nie może już przyjmować. - Jednak szpital covidowy nie może tego zrobić. My nie możemy powiedzieć, że odmawiamy przyjęcia jakiegokolwiek pacjenta - powiedział dr Nasiłowski. - Dlatego ludzie tutaj pracują naprawdę bardzo ciężko - przyznał.
"Ostatnie dwa tygodnie były naprawdę dramatyczne"
Nasiłowski przypomniał także, że kadra na Narodowym, to poniekąd efekt "pospolitego ruszenia". - To są ludzie, którzy chcieli pracować z "covidami" i zjechali do Warszawy z całej Polski - przypomniał. Jak wskazał, są to ochotnicy między innymi ze Śląska, Lublina oraz z wielu innych miejsc w całym kraju. - Wszyscy oni mają swoją drugą pracę - zaznaczył.
Pytany, czy lekarze z Narodowego zgłaszają do wojewody braki kadrowe, Nasiłowski wyjaśnił, że medycy pracujący w tym szpitalu tymczasowym cały czas alarmują o ciężkiej sytuacji kadrowej. Nieustannie prowadzony jest także nabór personelu. Jednak - jak zaznaczył lekarz - podobne zgłoszenia płyną jednocześnie z innych placówek.
- Ci ludzie, którzy chcieli pracować z covidowcami, to już dawno pracują, a ci, którzy nie chcą, to się kamuflują i nie pracują, bo mają swoje prace, które, co trzeba podkreślić, także są potrzebne - przyznał. - Mamy przecież w Polsce także pacjentów chorujących na inne schorzenia, którzy nie zniknęli wraz z nadejściem pandemii, a nimi także ktoś musi się zająć - dodał.
Odnosząc się do dynamiki wzrostu zachorowań na koronawirusa w Polsce, Nasiłowski ocenił, że z punktu widzenia szpitala tymczasowego na Stadionie Narodowym, w ciągu ostatnich dni sytuacja trochę się poprawiła. - Ostatnie trzy dni jest trochę lepiej, natomiast ostatnie dwa tygodnie były naprawdę dramatyczne, każdego dnia przyjeżdżało do nas około 150 nowych chorych - poinformował. Teraz przyjeżdża połowa z tego - dodał. Wyjaśnił, że wynika to między innymi z uruchomienia w województwie mazowieckim innych szpitali tymczasowych.
- Póki co, jakoś dajemy radę, na szczęście zwolniło się tempo przyjęć - podsumował dr Nasiłowski.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24