- Mamy to, łapiemy byka za rogi - powiedział na konferencji prasowej Patryk Jaki, prezentując projekt "dużej" ustawy reprywatyzacyjnej. Wiceminister zapowiedział koniec zwrotów w naturze, odszkodowania na poziomie 20 procent wartości znacjonalizowanej nieruchomości i zakaz kuratorów.
- Przez brak "dużej" ustawy od 1989 roku w polskim państwie narosło wiele problemów. Tracimy rocznie miliardy złotych. Nieruchomości są oddawane w bardzo różny sposób, w zależności od miejsca, od samorządu. Jest kompletny bałagan prawny - mówi Jaki.
Jak podkreślił, największe problemy dotyczą dużych miast, takich jak Warszawa. - Brak ustawy powoduje, że jeśli w centrach miasta mamy niewyjaśniony status nieruchomości, nie można na nich inwestować - powiedział i orzekł krótko - czas z tym skończyć.
Koniec zwrotów w naturze. Odszkodowania
Jeden z najważniejszych zapisów dokumentu to zakaz oddawania nieruchomości "w naturze". - Nie będzie oddawania kamienic z lokatorami czy żłobków z dziećmi - powiedział Jaki. - Zamiast tego proponujemy wypłatę odszkodowań w gotówce do 20 procent wartości nieruchomości w chwili nacjonalizacji oraz między innymi zakaz zwrotów w naturze - dodał.
Jak przypomniał wiceminister, podobne regulacje zostały zastosowane przy okazji rozliczenia zwrotów mienia zaburzańskiego.
Odszkodowania będą możliwe jednak nie tylko w gotówce (w 20 procentach). Oprócz tego, spadkobiercy dawnych właścicieli będą mieli do wyboru: 25 procent wartości nieruchomości wypłacanych w obligacjach skarbowych, a także 20 procent wartości wypłacanej poprzez jakąś nieruchomość zamienną należącą do Skarbu Państwa.
Co ważne, wartość nieruchomości będzie obliczana na podstawie jej stanu w dniu nacjonalizacji (a nie stanu obecnego).
Przedstawiam założenia ustawy, która zakończy dziką reprywatyzację #reprywatyzacja #KomisjaWeryfikacyjna #duzaustawa pic.twitter.com/XnHy3AuVRV— Patryk Jaki (@PatrykJaki) 11 października 2017
Jako kolejny punkt wiceminister zapowiedział zakaz ustanawiania kuratorów, uniemożliwianie zwrotów nieruchomości na osoby zmarłe i reaktywowane spółki. - O zwroty będą mogły domagać się wyłącznie osoby fizyczne, obywatele Polski, małżonkowie właścicieli i spadkobiercy w pierwszej linii [dzieci, wnuki, prawnuki - red.] - doprecyzował Kamil Zaradkiewicz z Ministerstwa Sprawiedliwości, który nadzorował pracę nad projektem ustawy.
- Nie ma możliwości, aby dziś państwo polskie rekompensowało w pełni wszystkie krzywdy, jakie władze komunistyczne w PRL obywatelom czyniły. To po prostu niemożliwe. Musimy uwzględnić obecne realia społeczne, ekonomiczne, stan prawny i faktyczny nieruchomości - stwierdził Zaradkiewicz.
Rok na zgłoszenie roszczeń
Ponadto projekt ustawy nakazuje jako obowiązkowe rozpatrywanie tak zwanej indeminizacji. Oznacza to, że decydujący o zwrocie będą musieli sprawdzić, czy dana nieruchomość nie została już spłacona w czasach Polski Ludowej, na podstawie umów międzynarodowych.
Inny istotny zapis to określony czas na składanie roszczeń. Jaki proponuje 12 miesięcy od dnia wejścia w życie ustawy. Po tym czasie roszczenia będą wygasały, a poszczególne nieruchomości będą przechodziły na własność Skarbu Państwa.
Kolejna nowość to możliwość "nadzwyczajnego wznowienia postępowania". Co to oznacza? Jak wyjaśniał wiceminister, jeśli w przypadku zwrotu jakiejś nieruchomości mogło dojść do naruszenia prawa (będą na to dowody), postępowanie w takiej sprawie będzie można wznowić. W konsekwencji - nowy właściciel będzie mógł stracić odzyskaną nieruchomość.
- Nasza ustawa to koniec dekretu Bieruta - oświadczył Jaki, choć - jak dodał - projekt nie dotyczy wyłącznie Warszawy, ale całej Polski.
Ile to będzie kosztować?
Wiceminister, dopytywany o koszty realizacji ustawy reprywatyzacyjnej, przyznał szczerze, że nie da się dziś odpowiedzieć na tę kwestię. - Nikt nie wie, jaka będzie skala tych roszczeń. Dlatego zaproponowaliśmy mechanizm, który pozwoli to zablokować. Sprawa będzie wyglądać następująco: w 2018 roku składane są wszystkie roszczenia. Potem je podliczymy i dopiero w 2019 roku minister finansów przeznaczy pierwszą kwotę na wypłatę odszkodowań i ją zakomunikuję - wyjaśnił Jaki.
Wiceminister przyznał też, że odszkodowania będą wydawane na podstawie "możliwości finansowych budżetu państwa", co zaniepokoiło dziennikarzy. - Jaka w takim razie będzie kolejność wypłaty odszkodowań? Jakie są gwarancje, że wszyscy je dostaną? - dociekali.
Jaki odpowiedział, że przyjęto tutaj zasadę proporcjonalności. Co to oznacza? - Jeśli z danej miejscowości zgłoszą się dwie osoby, które będą miały odszkodowanie obliczone na 50 tysięcy, to w jednym roku jeden i drugi dostanie po 25 tysięcy złotych, i w kolejnym roku resztę - wyjaśnił.
Ruszają konsultacje
Ustawa reprywatyzacyjna to projekt rządowy. Po prezentacji ma zostać poddany konsultacjom, najpierw międzyresortowym (do końca tego tygodnia), a później (w przyszłym tygodniu) do szerszej opinii publicznej.
Jeśli ustawa zostanie przyjęta przez parlament i podpisana przez prezydenta, będzie miała 30-dniowe vacatio legis (czyli czas na wejście w życie). Po tym - co ważne - nie będzie już możliwości ubiegania się o zwrot nieruchomości na drodze innej niż określona w ustawie (na przykład na drodze walki sądowej).
Zaskakująca zapowiedź
Ustawa reprywatyzacyjna była również głównym tematem porannego programu "Jeden na Jeden" na antenie TVN24. Patryk Jaki ujawnił w nim podstawowe założenia dokumentu, takie jak koniec ze zwrotem nieruchomości w naturze czy też określony czas na zgłoszenie roszczeń - czyli 12 miesięcy.
Sama zapowiedź ustawy reprywatyzacyjnej pojawiła się przedwczoraj. "Mam już zgody! W środę prezentacja dużej ustawy reprywatyzacyjnej" - napisał na Twitterze wiceminister. Była to zaskakująca informacja. Do tej pory politycy obozu rządzącego nie chwalili się pracami nad "dużą ustawą". Na posiedzeniach komisji weryfikacyjnej często z ich ust padały stwierdzenia, że obecne prawo wystarczająco dobrze chroni przed nieprawidłowościami reprywatyzacyjnymi - wystarczy go jedynie przestrzegać.
Projekt Jakiego jest 23. podejściem do uchwalenia ustawy reprywatyzacyjnej, z jakim mamy do czynienia w III Rzeczpospolitej. Po 1989 roku niemal w każdej kadencji ekipy rządzące wysuwały podobne pomysły. Były one jednak odrzucane przez parlament albo na dobre utknęły w komisjach sejmowych.
kw/mś/jb