- Prawdziwy armagedon. Jestem radnym drugą kadencję. Widziałem różne rzeczy, ale to co zobaczyłem wczoraj, przeszło moje najśmielsze oczekiwania – tak o sesji na Białołęce mówi Marcin Korowaj, radny niezależny. Według jego relacji, sesja miała osobliwy przebieg. – Radni PO weszli na salę, po czym zabrali mikrofony wszystkim, z wyjątkiem przewodniczącej Anny Majchrzak (PO). Nie chcieli, żebyśmy brali udział w obradach, lekceważyli nas – podaje Korowaj.
"Zostałem popchnięty przez radnego"
Doszło do ostrej wymiany zdań. – Postanowiłem interweniować, kiedy jeden z radnych PO zabierał nam mikrofony. Zostałem przez niego popchnięty – relacjonuje, nie kryjąc oburzenia. Wskazanym radnym był Waldemar Roszak. Ten sam, któremu opozycja zarzuca konflikt interesów. Przypomnijmy, Roszak jest jednocześnie przewodniczącym dzielnicowej komisji inwestycyjnej, choć prywatnie pracuje w firmie deweloperskiej. Pisaliśmy o tym na tvnwarszawa.pl.
Korowaj przekonuje, że Roszak przekroczył granicę: naruszył jego nietykalność cielesną i godność urzędu radnego. Deklaruje jednak, że nie będzie zgłaszał tej sprawy na policję ani do prokuratury. – Nie jestem małostkowy. Po chrześcijańsku mu wybaczam – dodaje. - Jest mi tylko wstyd, że takie rzeczy dzieją się w naszej dzielnicy. Powinniśmy usiąść, porozmawiać i znaleźć jakieś wyjście z sytuacji – podsumowuje.
"Krzyczeli, biegali, tupali"
Waldemar Roszak pytany o to, czy uderzył radnego odpowiada krótko: "oczywiście, że nie" i tłumaczy, że to on został zaatakowany przez Korowaja.
- W naszej sali jest wąskie przejście między krzesłami a szklaną ścianą. Radny Korowaj wbiegł tam, uniemożliwił mi przejście i mocno nadepnął na nogę, abym nie mógł się ruszyć. Bardzo się wystraszyłem, ponieważ już od kilkunastu minut Korowaj był jak zwykle bardzo agresywny i z krzykiem biegał po sali obrad. Przeszedłem bokiem, byłem absolutnie spokojny. Nagle nie wiedzieć czemu, radny wybiegł i zaczął wrzeszczeć, że ja go uderzyłem - przedstawia swoją wersję Roszak. - Może to oczywiście potwierdzić świadek zdarzenia, który stał w bezpośrednim pobliżu - dodaje.
- Cztery osoby (pan Łukasz Oprawski oraz radni Wiktor Klimiuk, Marcin Korowaj i Piotr Cieszkowski) swoim zachowaniem uniemożliwiali normalną pracę rady - relacjonuje radny Waldemar Roszak. - Byliśmy brutalnie atakowani słownie i fizycznie. Krzyczano na nas, byliśmy popychani, wyrywano nam mikrofony. Jest mi wstyd, że mieszkańcy musieli być świadkami tych haniebnych wydarzeń. Po raz kolejny okazało się, że dla radnych PiS polityczna awantura wykonywana dla zwierzchników politycznych jest ważniejsza od merytorycznej pracy dla mieszkańców - dodaje radny.
Zdarzenie na sesji
Zgodni w jednym: skandal
W wersji obu radnych zbieżna jest tylko jedna informacja. Obaj przekonują, że to co działo się podczas sesji, należy uznać za skandal. Krytykują krzyki, wrzaski i wzajemne wyrywanie sobie mikrofonów. Kiedy jednak dochodzimy do wskazania winnych za tenże skandal, ich relacje zdecydowanie się rozmijają.
- W życiu czegoś podobnego nie widziałem. Atakowana była zwłaszcza przewodnicząca Anna Majchrzak, uderzona trzykrotnie – relacjonuje Waldemar Roszak.
Radny Roszak wyjaśnia, że radni opozycyjni formalnie nie wzięli udziału w czwartkowej sesji. Dlaczego? - Nikt z nich nie podpisał obowiązkowej listy obecności, która jest podstawą stwierdzenia kworum, wiec były to osoby trzecie zakłócające przebieg obrad - twierdzi. - Radni, którzy przychodzą na sesję, muszą podpisać tę listę. Sesja jest nagrywana, wiec każdy wypowiada się przez mikrofon. Przewodnicząca udziela głosu według kolejności zgłoszeń - tłumaczy.
Konflikt trwa
Spór na sesji rady to kolejna odsłona konfliktu na Białołęce, który mimo wyboru nowego burmistrza i stworzenia nowej koalicji, nadal trwa.
Przypomnijmy, Platforma Obywatelska odzyskała większość w radzie dzielnicy przeciągając na swoją stronę trzech radnych niezależnych: Piotra Basińskiego, Marcina Adamkiewicza i Filipa Pelca, którzy wcześniej trzymali z opozycyjnym PiS-em. Na czele nowego zarządu stanęła Ilona Soja-Kozłowska.
Jednocześnie radni PiS przekonują, że to oni powinni stać na czele rady, a jej przewodniczącym powinien być Wiktor Klimiuk. – Tak wynika z rozstrzygnięć wojewody mazowieckiego, którego decyzji Platforma nie respektuje – mówią.
CZYTAJ WIĘCEJ: Radni Platformy skarżą się do sądu na wojewodę.
To nie pierwsza awantura na sesji rady Białołęki. Do podobnej doszło w listopadzie:
Tak wyglądała czwartkowa sesja nadzwyczajana
kw/b
Źródło zdjęcia głównego: M.Korowaj / tvnwarszawa.pl