- Trzeba znaleźć alternatywę dla autobusu, bo Gocław to jedno z najbardziej rozwijających się osiedli miasta - mówił burmistrz Pragi Południe, który w poniedziałek dyskutował na ten temat z mieszkańcami. Na spotkanie przyszło ok. 150 osób. Atmosfera była gorąca, bo inwestycja wypatrywana z wielką nadzieją na Gocławiu, na Saskiej Kępie budzi nie mniejsze obawy.
Mieszkańcy Saskiej Kępy boją się przede wszystkim hałasu i związanego z nim spadku ceny mieszkań. Nie dali się przekonać urzędnikom twierdzącym, że nowe tramwaje są ciche i przywołującym przykład Tarchomina. Druga strona wolała pozostać przy odwołaniu do mostu Poniatowskiego i Alej Jerozolimskich, gdzie, faktycznie, remont torowiska i nowe składy w kwestii akustyki nic nie poprawiły.
- Musimy patrzeć na całą dzielnicę, nie tylko tych, którzy mieszkają obok przebiegu nowej linii. Trzeba znaleźć alternatywę dla autobusu, bo Gocław to jedno z najbardziej rozwijających się osiedli miasta. Musimy patrzeć na interes wszystkich mieszkańców, Warszawa musi się rozwijać – tłumaczył Tomasz Kucharski, burmistrz Pragi Południe i dodał, że tramwaj na Gocław pomoże także Saskiej Kępie, permanentnie zakorkowanej po zamknięciu mostu Łazienkowskiego.
Wtórował mu jeden z saskerów. - Kiedyś poziom ambicji na Saskiej Kępie był wyższy. Państwo patrzą wyłącznie na czubek własnego nosa – stwierdził Jan Kossakowski, który przedstawił się jako "obecnie najstarszy mieszkaniec Kępy". – Musimy podzielić się smrodem i hałasem. Gdyby sto lat temu mieszkańcy Powiśla, zachowywali się tak jak państwo, nie powstałby ani most Poniatowskiego, ani most Średnicowy. Wyobrażacie sobie Warszawę bez linii średnicowej? – dopytywał. Ale reakcją na apel o solidarność było główne buczenie.
Dlaczego nie metro albo metrobus?
Mieszkańcy dopytywali urzędników, dlaczego miasto zrezygnowało z budowy metra na Gocław. Usłyszeli, że tramwaj można zbudować znacznie szybciej (a potrzeba rozwiązania na już), 10-krotnie taniej (300 mln zamiast 3 mld) i jest większa szansa na dofinansowanie unijne (bo Unia Europejska wspiera rozwój transportu ekologicznego, niskoemisyjnego).
Pojawiły się też pytania, dlaczego miasto zrezygnowało z koncepcji metrobusu? Jak tłumaczył wiceprezydent Jacek Wojciechowicz, jeśli taki środek transportu miałby być szybki, musiałby mieć trasę wytyczona dla siebie aż do Śródmieścia, bo byłoby bardzo trudne.
Tramwaj 20 metrów od bloku
Wiele pytań dotyczyło możliwości zmiany przebiegu trasy we fragmencie prostopadłym do al. Waszyngtona. W tej chwili najbardziej realne wydaje się, że tramwaje pojadą po wschodniej stronie Kanału Wystawowego. Będzie to wymagało likwidacji ok. 50 działek, co dla urzędników nie wydaje się większym kłopotem, ale obecna na spotkaniu przedstawicielka zarządu jednego z ogrodów już zapowiedziała, że działkowcy tanio skóry nie sprzedadzą. Mieszkańców bardzo interesowało w jakiej odległości od bloków znajdą się tory. Mieczysław Reksnis, szef biura drogownictwa w ratuszu odpowiedział, że precyzyjnego projektu jeszcze nie ma. Dociskany przez mieszkańców stwierdził, że "będzie to ok. 20-20-kilka metrów od budynków".
Reksnis wyjaśniał też, dlaczego odpadł drugi z rozpatrywanych wariantów, czyli wzdłuż Międzynarodowej i Afrykańskiej. – Przy wiadukcie nad al. Stanów Zjednoczonych linia byłaby zbyt blisko punktowców, ludzie mieliby tramwaje 10-15 metrów przed oknami – tłumaczył.
Niektórzy domagali się wyrzucenia linii jeszcze dalej na wschód . – Przy wariancie ul. Kinowej ten tramwaj traci sens – stwierdził Wojciechowicz dowodząc, że trasa byłaby zbyt okrężna. Przyklasnął mu założyciel inicjatywy Tramwaj na Gocław. – Państwo chcieliby mieć zieloną enklawę, a to niemożliwe – mówił w kierunku mieszkających na Saskiej Kępie.
Jeden obywatelski pomysł znalazł uznanie urzędników – to odsunięcie tramwaju od zabudowań przy ul. Afrykańskiej na tereny zarezerwowane pod Trasę Tysiąclecia, która nie powstanie. Wiceprezydent Wojciechowicz i prezes Karos zadeklarowali wyraźnie, że ta propozycja zostanie rozpatrzona jako jeden z wariantów dalszego przebiegu trasy.
Co z przepustowością mostu?
Wątpliwości budziła też kwestia obciążenia ciągu al. Waszyngtona – most. Poniatowskiego – Al. Jerozolimskie, innymi słowy – czy zmieszczą się tu kolejne tramwaje?
– Tak, przepustowość tej linii, jej układ energetyczny jest przygotowany na 130 pojazdów na godzinę. Na ten cel zakupimy 18 nowych, cichych tramwajów – zadeklarował Krzysztof Karos, prezes Tramwajów Warszawskich. Zwrócił też uwagę, że część składów nie będzie wjeżdżała na most Poniatowskiego, bo wcześniej odbije w al. Zieleniecką i dalej w stronę dworca Wileńskiego. – Słyszę od ekspertów, że Gocław to najbardziej zaniedbane osiedle jeśli chodzi o transport zbiorowy. Ten tramwaj powinien powstać 15 lat temu – dodał.
Pojawił się także głos podający w wątpliwość ostatni odcinek trasy ul. Bora-Komorowskiego. – To północny Gocław rozwija się najintensywniej, czemu tramwaj nie pojedzie ul. Nowaka-Jeziorańskiego? – dopytywał jeden z mieszkańców, a inny krytykował brak skomunikowania linii z innymi, co w obliczu awarii czy kolizji oznaczać może całkowity paraliż trasy.
Ma być gotowy za 5 lat
Kiedy dojedziemy na torach na Gocław? Jak zapowiedział Krzysztof Karos do końca 2016 roku Tramwaje Warszawskie zamierzają zdobyć decyzję środowiskową dla inwestycji, a przeprowadzić ją w 2019-20 roku. Wcześniej zaplanowane są szerokie konsultacje społeczne. Tramwaj na Gocław znalazł się na liście priorytetowych inwestycji tramwajowych, które miasto zamierza zrealizować do 2020 roku dzięki środkom z UE.
Tak w czerwcu ogłoszono realizację inwestycji:
Hanna Gronkiewicz-Waltz o inwestycjach komunikacyjnych
Piotr Bakalarski
Źródło zdjęcia głównego: UM Warszawa