Od dwóch lat szuka go połowa Europy - złapali policjanci z CBŚP. Ale sąd wypuścił - za kaucją, niższą niż poprzednio. Pytanie brzmi - czy 49-latek znów nie zniknie? Twórca tzw. "metody na wnuczka" ma na koncie miliony wyłudzone od starszych ludzi i niejedną ucieczkę. 49 letni Arkadiusz Ł., pseudonim Hoss, nie jest zwykłym oszustem. W przestępczym świecie to prawdziwy guru i legenda. Przypisuje mu się autorstwo złodziejskiej metody okradania starszych osób, czyli tzw. kradzieży "na wnuczka".
Poszukiwany przez pół Europy
Przed organami ścigania - nie tylko polskimi - 49-letni mężczyzna ukrywał się ponad 1,5 roku. Śledczy z Centralnego Biura Śledczego Policji włożyli bardzo dużo pracy, aby wytropić i ująć tego człowieka. Poszukiwania prowadzili także policjanci z Niemiec, Austrii, Szwajcarii i Luksemburga - czyli krajów, na terenie których grupa Hossa działała. Jej członkowie nie próżnowali, o czym mogą świadczyć zdjęcia. Oszuści żyli luksusowo - chwalili się biżuterią, samochodami i wystawnymi kolacjami w drogich restauracjach. Interes kwitł - tylko w Polsce od starszych osób Arkadiusz Ł. miał wyłudzić blisko półtora miliona złotych. Na zachodzie podobnie - tyle tylko, że w euro. - Średnio od jednej osoby wyłudzali 20-30 tys. euro - przyznał Uwe Doernhoefer, naczelnik wydziału kryminalnego Bundespolizei.
Pół miliona w reklamówce
Historia Hossa i jego grupy znana jest polskiej policji od lat - w 2014 roku został zatrzymany i trafił na kilka miesięcy do aresztu. Wyszedł za kaucją - pół miliona złotych, przyniesionych w reklamówce. Procesu nie doczekał - zniknął, by skupić się na rozwijaniu struktur grupy, liczącej według Europolu nawet 300 członków. - Jak mówią policjanci: w grupie Hossa panowała wojskowa hierarchia - przyznał Michał Dziekański z Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Jedni byli odpowiedzialni za typowanie starszych osób, inni - za kontaktowanie się z nimi celem wyłudzenia pieniędzy. Gotówkę przewozili kurierzy, dostarczając je do "zarządu" grupy.W 2017 roku Arkadiusz Ł. ponownie wpadł w ręce policji - i ponownie uniknął aresztu. Sąd uznał, że wystarczy, by wpłacił kaucję w wysokości 300 tys. złotych, meldował się na komisariacie i nie wyjeżdżał poza granice Polski. Dariusz Prosiecki / Źródło: Fakty TVN