- Dziewięć lat to liczący się okres w dziejach narodu, w ciągu dziewięciu lat wydarzyło się w wielu miejscach świata wiele wydarzeń, które zmieniły bieg historii. Można więc zadać pytanie, czemu w Polsce, której żyjemy ciągle organizujemy przedsięwzięcia, msze, spotkania, wiece, by uczcić tych, którzy zginęli – pytał Jarosław Kaczyński. – Śmierć 96 osób to już wystarczająca przesłanka, ale wiemy, jak krótka bywa społeczna pamięć. Ale w tym wypadku chodzi o coś więcej – odpowiadał.
"Musimy także myśleć o przyszłości"
- Wyprawa do Smoleńska nie była zwykłym wyjazdem, była pełnieniem pewnej misji, która obejmowała sprawy dużo szersze niż tylko wspomnienie o tych, którzy zostali 80 lat temu wymordowani. Chodziło o to, by Polska odzyskiwała to, co jest niezwykle istotne – to, co nam zabierano w czasie II wojnie światowej, po wojnie, ale też po 1989 roku – prawo do prawdy, w naszym wypadku to także prawo do godności – przemawiał.
Nadmienił, że jeżeli chcemy "status wielkiego europejskiego narodu, to musimy o tę prawdę walczyć".
Mówił też, że należy pamiętać, że nasz naród "wypełniał swoje zobowiązania często ogromnym kosztem, często nie oczekując i nie otrzymując zapłaty od innych". - O prawdę musimy walczyć, rozumiał to prezydent Lech Kaczyński, rozumie to nasz obecny prezydent Andrzej Duda. Dlatego kontynuujemy misję, stąd te uroczystości – stwierdził prezes PiS. - Tą drogą idzie obecny prezydent, obecny rząd, niezmiernie ważne, by jak najwięcej Polaków to rozumiało i szło tą drogą – dodał.
Stwierdził, że fakt, że Polacy pamiętają o Smoleńsku, jest dowodem na to, że jest w nich "potrzebna siła, determinacja i nadzieja". - Pamiętajcie o tej tragedii, o tych którzy zginęli, choć różniło ich wiele to byli zjednoczeni w celu ważnym dla naszego narodu - apelował Kaczyński. Mówił, że naród musi mieć "poczucie siły, znaczenia, wewnętrznej sprawiedliwości". - By był narodem, by był wspólnotą - dowodził.
- Musimy pamiętać, ale musimy także myśleć o przyszłości. Musimy pamiętać o decyzjach, które będą być może rozstrzygające o dalszej przyszłości naszego narodu. Polska musi zwyciężyć, Polacy muszą zwyciężyć - zakończył prezes PiS.
"Jesteśmy jak człowiek, który utracił rękę"
- Od dziewięciu lat 10 kwietnia jest bardzo trudnym dniem, dniem bólu. Chciałem bardzo serdecznie wam podziękować za te dziewięć lat pamięci - powiedział w środę wieczorem prezydent Andrzej Duda do zebranych podczas obchodów dziewiątej rocznicy katastrofy smoleńskiej.
Prezydent podkreślił, że od dziewięciu lat 10 kwietnia jest bardzo trudnym dniem. Wspominał "morze zniczy" 10 kwietnia 2010. - Każdy, kto był tu, wtedy, w tamtych dniach, czuł ten nieprawdopodobny ładunek bólu, jaki był na tej ulicy i w tym miejscu - powiedział Andrzej Duda.
Jak zaznaczył, ten ból "jest odczuwalny w Pałacu Prezydenckim do dzisiaj". - Minęło dziewięć lat, a ja cały czas, kiedy zamknę oczy, to widzę tę Salę Chorągwianą na parterze, gdzie wtedy stały trumny naszych przyjaciół, którzy zginęli, przy których siedzieli ich najbliżsi. Wciąż widzę trumny pary prezydenckiej w Sali Kolumnowej, wciąż widzę tych ludzi, którzy przychodzili wtedy by ich pożegnać, by oddać im hołd i by im podziękować za wierną służbę ojczyźnie - mówił prezydent.
Podkreślił, że ból pewnie zawsze pozostanie w sercach zarówno rodzin ofiar jak i w serach Polaków. - Kochani, chciałem bardzo serdecznie podziękować za te dziewięć lat pamięci - mówił prezydent, zwracając się do zebranych.
- Tamten lot do Smoleńska to nie był sentymentalny wyjazd na groby polskich oficerów. To było po wystąpieniu na Westerplatte kolejne silne przesłanie pokazujące kim jesteśmy i dokąd zmierzamy, jaka jest nasza historia, jaka jest nasza ojczyzna i jakiej ojczyzny chcemy - powiedział prezydent. Zdaniem prezydenta Andrzej Dudy "przede wszystkim chciał pokazać, gdzie są polscy bohaterowie i co to znaczy etos i co jest bardzo ważne, i co chcę bardzo mocno podkreślić, byli z nim wtedy wszyscy". - Bo wszystkie strony polskiej sceny politycznej i polskiego życia publicznego były tam reprezentowane - zauważył. - I kiedy dzisiaj po dziewięciu latach patrzymy na nas i na Rzeczpospolitą to powiedzmy otwarcie: jesteśmy jak człowiek, który utracił rękę - stwierdził prezydent. - Ona nie odrośnie, tak samo jak nic ich nie zastąpi. Oni odeszli i bardzo ich brakuje - dodał.
- To byli wspaniali, ale zarazem doświadczeni ludzie: politycy z wielkimi politycznymi doświadczeniami i bardzo często z wielkim politycznym dorobkiem, żołnierze z doświadczeniem bojowym, ludzie bezinteresownie poświęcający się dla organizacji życia patriotycznego, pamięci historycznej, tego wszystkiego co tak ważne dla trwałości narodu i państwa, dla budowy etosu - wspominał Andrzej Duda.- Kiedy człowiek straci rękę ma dwa wyjścia: albo się podda, załamie się i nic już w życiu nie osiągnie, albo powie sobie "potrzebuję dwa razy tyle wewnętrznej mocy i determinacji" i drugą ręką nauczę się robić to wszystko, co robiłem dwoma. Będzie mi trudniej ale dam radę - opowiadał. - To jest właśnie ten testament, który po nich pozostał: obowiązek prowadzenia dalej polskich spraw jak najlepiej potrafimy. Patrzmy na nich. Niech z tamtej tragedii, z tego bólu straszliwego płynie też moc, imperatyw dla nas do tego, aby to realizować, aby doprowadzić do takiej Polski, o jakiej oni marzyli. Żeby doprowadzić do takiej Polski o jakiej marzył nasz prezydent - to najważniejsze. To jest nasz wielki obowiązek i jestem przekonany, że to jest wielkie oczekiwanie większości polskiego społeczeństwa - powiedział prezydent Andrzej Duda.
Duda: obchody rocznicy katastrofy smoleńskiej
Duda: obchody rocznicy katastrofy smoleńskiej
Wyraził przekonanie, że to nie tylko nasz obowiązek, ale i oczekiwanie większości polskiego społeczeństwa. - Ludzie chcą żyć w państwie poważnym, uczciwym, w państwie sprawiedliwym, które ich ochroni, w państwie, które jest bezpieczne, rzetelne, które zwraca uwagę na sprawy obywatela, w którym obywatel się liczy i ma poczucie, że jest dostrzegany - on i jego sprawy - dodał.
Msza w intencji ofiar
Wcześniej w Bazylice Jana Chrzciciela odbyła się msza święta w intencji ofiar katastrofy smoleńskiej. Przewodniczył jej biskup pomocniczy archidiecezji warszawskiej Michał Janocha, a uczestniczyli m.in.: prezydent Andrzej Duda, jego małżonka Agata Kornhauser-Duda, prezes PiS Jarosław Kaczyński, marszałek Sejmu Marek Kuchciński, marszałek Senatu Stanisław Karczewski, członkowie rządu m.in. wicepremier Beata Szydło, wicepremier Piotr Gliński, minister rodziny Elżbieta Rafalska, szefowa MEN Anna Zalewska oraz przedstawiciele rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej.
Mszę rozpoczęło odśpiewanie hymnu narodowego, następnie słowo wstępne wygłosił proboszcz parafii archikatedralnej św. Jana Chrzciciela ks. prałat Bogdan Bartołd. Duchowny podkreślił, że ofiary katastrofy smoleńskiej, "96 osób, naszych rodaków oddało swoje życie w służbie ojczyzny". - Pragniemy dziś ich wszystkich polecać Panu Bogu i pokornie prosić o łaskę zbawienia - dodał ks. prałat Bartołd.
Katastrofa smoleńska
10 kwietnia 2010 roku w Smoleńsku w katastrofie samolotu Tu-154M zginęło 96 osób, w tym prezydent Lech Kaczyński i jego małżonka Maria, oraz ostatni prezydent RP na uchodźstwie Ryszard Kaczorowski. Polska delegacja zmierzała na uroczystości z okazji 70. rocznicy zbrodni katyńskiej.
Dziewiąta rocznica katastrofy smoleńskiej
PAP/ab/asty/b