Nie mają z czym jechać do pożaru, nie mają czym go gasić. W Kośminie, koło Grójca, ktoś się włamał do remizy. Strażacy są zszokowani, ale nie oni pierwsi. Jak ustalił Dariusz Łapiński, reporter "Faktów" TVN, to kolejna taka dziwna kradzież w okolicy.
Działają, jak mówią, od zawsze, bo od zawsze w tym miejscu była Ochotnicza Straż Pożarna. Zawsze gotowa do akcji. W dzień i w nocy, w każdą pogodę. Do soboty. - Nie wyjedziemy, jesteśmy wyłączeni z działań ratowniczo gaśniczych, z powodu braku sprzętu - tłumaczy Mariusz Wdowczyk z OSP w Kośminie. Po wyłamaniu zamków, prawdopodobnie przy użyciu sprzętu, skradzionego z innej jednostki straży, ktoś okradł ochotników ze wszystkiego, co mieli najcenniejsze. Pił spalinowych, pomp, a nawet strażackich węży. - To są sprzęty oznakowane, a węże podpisane, więc będzie im trudno je upłynnić, a dla nas to jest cios. Jeździmy ratować ludzi i ich mienie, a obcięli nam ręce - żali się Henryk Feliksiak z OSP w Kośminie.
"Odcięli kratę i weszli do środka"
Strażacy ochotnicy z Kośmina najczęściej wyjeżdżali do wypadków, podtopień i szkód wyrządzonych przez wichury. Teraz nie mogą, bo nie mają z czym. Policja prowadzi śledztwo, ale na razie nikogo nie zatrzymano. Podobnie, jak w przypadku kilku innych kradzieży z remiz OSP, dokonanych w bardzo podobny sposób, prawdopodobnie przez tego samego złodzieja. - U nas odcięli kratę i weszli do środka, a potem wynieśli sprzęt - opowiada Arkadiusz Gębski z OSP w Piekarach. W Piekarach remizę ochotników również okradziono w nocy z piątku na sobotę trzy tygodnie temu. - Niech się opamięta, bo nie wiadomo, kiedy go może coś spotkać, a możemy nie zdążyć wtedy przyjechać - stwierdza Rafał Gądek z OSP w Kośminie.
Opamiętajcie się!
- Jeśli macie to trzymać w dziupli i sprzedać za marne grosze, to oddajcie nam, będziemy wdzięczni - apeluje Henryk Feliksiak. Na to chyba jednak strażacy z Kośmina nie mają co liczyć, bo złodziej dobrze wiedział kogo okrada, co zabiera i do czego służą skradzione sprzęty. - Być może ktoś usłyszy nasz apel i zechce pomóc. Może jakieś jednostki przekażą nam sprzęt, który jest im zbędny - zastanawia się Mirosław Banach z OSP w Kośminie. Bez sprzętu strażacy z Kośmina nie mogą działać. Jeśli coś wydarzy się w okolicy, to przyjadą inni, ale z daleka. Ich dojazd będzie trwał dłużej, a czas, w wypadku ratowania życia, jest bezcenny.
Dariusz Łapiński, "Fakty" TVN
kw/pm