W sobotę w Warszawie została zamordowana kobieta i jej trzyletnie dziecko. Podejrzany o dokonanie tej zbrodni 40-latek, podający się za partnera zmarłej, zgłosił się na policję. Jak się okazało, kończył on odbywanie kary 15 lat więzienia za inne zabójstwo i przebywał na jednodniowej przepustce.
Od 2016 roku mężczyzna skorzystał z przepustek ponad 90 razy.
Prokuratura nie zdradza, czy przyznał się do popełnienia zbrodni. Poinformowała, że został mu postawiony zarzut podwójnego zabójstwa.
"Nie ja podejmuję taką decyzję"
Pytany o tę sprawę w "Rozmowie Piaseckiego" w TVN24 Patryk Jaki stwierdził, że to "nie jego podwładni" zadecydowali o wydaniu przepustki dla 40-latka.
- System jest skonstruowany w taki sposób, że decyzję o tym, czy dana osoba może opuścić zakład karny, podejmują: kurator, psychologowie, psychiatrzy, doświadczeni penitencjarzyści. To wszystko dzieje się pod nadzorem sędziego penitencjarnego - wyjaśniał Jaki.
- To nie ja podejmuję taką decyzję. Nie jestem psychologiem, nie jestem sędzią - przekonywał wiceminister.
"Absolutnie nie lekceważę tej sprawy"
Dodał również, że "takie tragedie zdarzały się wcześniej i zdarzają się na całym świecie".
- Zleciłem pilną kontrolę, absolutnie nie lekceważę tej sprawy. Czekam na końcowe wyniki kontroli - poinformował Jaki.
W jego ocenie "problemu pewnie by nie było, gdyby polski system karny był inaczej skonstruowany". - Tak jak my chcemy go skonstruować - podkreślił. Dodał, że jego partia "wprowadza zmiany w kodeksie karnym".
- Wprowadziłem osobiście rozwiązanie, które mówi, że osoby skazane za najcięższe przestępstwa nie mogą pracować poza zakładem karnym. Wtedy Rzecznik Praw Obywatelskich do mnie pisał, co ja w ogóle wyprawiam - mówił wiceminister.
Zaznaczył też, że to "obrzydliwe, żeby na takiej tragedii robić politykę".
ads/now