"Powstania Warszawskiego", 90-minutowy film składający się z pokolorowanych kronik filmowych z sierpnia 1944 roku trafi niebawem do kin. O tym, z jakimi wyzwaniami twórcy mierzyli się podczas prac, opowiadał na wtorkowej konferencji prasowej producent wykonawczy Piotr Śliwowski. Mówiąc o sześciu godzinach powstańczych kronik, podkreślił, że jest to materiał wspaniały, ale też bardzo trudny. - Poszatkowany, krótkie ujęcia, różna jakość techniczna - opisywał. - Merytoryczna identyfikacja materiału wymagała pomocy historyków - zaznaczył Śliwowski. Jak tłumaczył, każdą klatkę filmu należało opisać, określając, w jakim dokładnie miejscu w Warszawie powstało zdjęcie zarejestrowane na niej, kto znalazł się na tej klatce itd. - Ważna była również identyfikacja uczestników wydarzeń przedstawionych w kronikach. Udało się nam zidentyfikować około 30 osób, m.in. dowódców powstania - powiedział.
Właściwy kolor zupy
- Koloryzacja filmowych materiałów była bardzo żmudnym procesem, wymagającym maksymalnej dbałości o każdy szczegół oznaczała miesiące ciężkiej pracy - podkreślił Śliwowski. Zespół odpowiedzialny za koloryzację wykonał tytaniczną pracę - powiedział. - W celu identyfikacji kolorów stworzono bazę materiałów referencyjnych, przeprowadzano drobiazgowe kwerendy. Aby np. pokolorować ubrania osób widocznych w kronikach, twórcy filmu sprawdzali, jakich barwników do tkanin używano w tamtym okresie. Sprawdzano też np., jaką żywność podawano w powstańczych kuchniach. Jest w filmie scena, w której kobieta w kuchni z wielkiego kotła nalewa zupę. Powstaje pytanie, jaka to była zupa. Jeśli pomidorowa, powinna być czerwona. Wszystko było istotne - opowiadał Śliwowski.
Piotr Śliwowski o powstawaniu filmu
Czytali z ruchu warg
Mówił też o udźwiękowieniu materiału dokumentalnego ze starych kronik, przy włączaniu go do tworzonego współcześnie filmu. - Materiał był niemy, o pomoc poprosiliśmy więc specjalistów od czytania z ruchu warg. Tworzenie dialogów było niezwykle trudnym zadaniem - mówił Śliwowski. Jan Ołdakowski opowiadał, że filmowy materiał pokazano uczestnikom Powstania Warszawskiego. Po pokazie zapadła cisza, było ogromne wzruszenie. - Oni, którzy pamiętają tamten świat, dostrzegli w tym filmie prawdę - powiedział dyrektor muzeum.
Wstrząsający i fascynujący
O wrażeniu, jakie film robi na widzu, mówiła też obecna na konferencji dyrektor PISF Agnieszka Odorowicz. - Widziałam ten materiał. Moim zdaniem, widzowie będą mieć do czynienia z czym niezwykle wstrząsającym i fascynującym - przekonywała. Twórcy filmu zapowiedzieli, że trafi on do kin wkrótce. Nie podali jeszcze jednak konkretnej daty. 31-letni Jan Komasa, który odpowiadał za reżyserię Powstania Warszawskiego, kręci obecnie inny kinowy film o wydarzeniach z 1944 roku, fabularne Miasto 44, z aktorami zawodowymi i wyłonionymi podczas castingów amatorami w obsadzie.
"Powstanie Warszawskie"
PAP/b