Nadzór budowlany wydał decyzję o rozbiórce samolotu z placu Defilad - dowiedział się portal tvnwarszawa.pl. Nie oznacza jednak, że ił zniknie z dnia na dzień. Właścicielowi przysługuje prawo do odwołania. Czy zamierza z niego skorzystać?
- W poniedziałek została wydana decyzja o rozbiórce. Obiekt jest niezgody z miejscowym planem zagospodarowania - mówi tvnwarszawa.pl Andrzej Kłosowski, powiatowy inspektor nadzoru budowlanego.
Najpóźniej w listopadzie?
Zapowiadał to już na naszych łamach 23 sierpnia. Teraz tłumaczy, że w międzyczasie trzeba było "zakończyć postępowanie dowodowe, przeprowadzić oględziny i zebrać materiały dotyczące samowoli".Właścicielowi samolotu przysługuje odwołanie - do 14 dni od daty otrzymania pisma. Jeżeli tego nie zrobi, decyzja będzie ostateczna, a samolot będzie musiał zniknąć. Jeśli się odwoła, sprawę rozpatrzy wojewódzki inspektor nadzoru budowlanego.
- W pierwszym przypadku samolot powinien zostać zdemontowany na przełomie września i października. Drugim na przełomie października i listopada, zakładając oczywiście, że WINB utrzyma naszą decyzję - zastrzega Kłosowski.I podkreśla, że zależy mu, aby ił został usunięty jak najszybciej. – Dopracowywaliśmy naszą decyzję tak, by w razie odwołania była utrzymana – przekonuje.
Co na to właściciel terenu? Próbowaliśmy zapytać jego pełnomocnika, czy zamierza dostosować się to decyzji inspektoratu. Michał Kłos odmówił komentarza.
PINB wydał też decyzje usunięcia przyłącza energetycznego. Kłosowski twierdzi, że została wykonana samowolnie na terenie działki miasta, bez zgody właściciela.
Dwa miesiące z samolotem
W ostatnich dniach zasypany został wykop, który powstał tuż przy samolocie. Za operacją stoją miejscy wodociągowcy, którzy przekonywali, że prowadzą "prace eksploatacyjne związane przeglądem sieci wodociągowej w rejonie". Ogrodzona dziura była dla zarządcy terenu pretekstem do nieusuwania samolotu.
Samolot "wylądował" na rogu Marszałkowskiej i Świętokrzyskiej prawie dwa miesiące temu. Stanął na prywatnej działce, które usłana jest budami z jedzeniem, choć plan miejscowy przewiduje w tym miejscu zieleń.
Grunt na przedłużeniu Parku Świętokrzyskiego został zwrócony Tadeuszowi Kossowi w ramach reprywatyzacji. Kilkadziesiąt lat temu stał tu dom jego dziadka. O odzyskanie gruntu zabiegał wiele lat, w ratuszu i w sądach. Udało się dopiero, kiedy prezydentem stolicy została Hanna Gronkiewicz-Waltz. Wtedy szczęśliwy właściciel chwalił prezydent stolicy, potem głownie ją krytykował. Za blokowanie jego "inwestycyjnych" planów.
ran/b