"Skrzynki zostały wybrane nieprzypadkowo. Gocław kojarzy się z samolotami, bo kiedyś było tu lotnisko. Na skrzynkach pojawiły się więc motywy lotnicze. Są to samoloty Iskra, Wilga, Jantar i Orlik" - poinformowali urzędnicy Zarządu Dróg Miejskich.
Kolorowe graffiti znajdują się na skrzynkach: przy Abrahama, na skrzyżowaniu Abrahama z Fieldorfa "Nila", Fieldorfa "Nila" z Bora-Komorowskiego, Bora-Komorowskiego z Umińskiego oraz Wału Miedzeszyńskiego z Fieldorfa "Nila".
Skąd ten pomysł?
Inicjatywa pomalowania szarych skrzynek nie wyszła od urzędników. Akcję - w ramach budżetu partycypacyjnego - zgłosiła jedna z mieszkanek z Pragi Południe. W uzasadnieniu swojego projektu pisała, że skrzynki często są zdewastowane i obdrapane, a stoją przecież przy ważnych ciągach komunikacyjnych. Nie powinny więc "straszyć swoim wyglądem".
"Projekt traktuję jako zachętę dla mieszkańców osiedla, żeby zmieniać otoczenie" - napisała pani Alicja. Wstępne koszty realizacji pomysłu oszacowała na 12 tysięcy złotych.
Ze strony urzędu miasta dowiadujemy się jednak, że projekt został zweryfikowany negatywnie. Dlaczego? "Zarząd Dróg Miejskich przeprowadza analizę możliwości wykorzystania obudów szaf oświetleniowych oraz sterowników sygnalizacji do umieszczania treści szeroko pojętej informacji miejskiej" - napisano w uzasadnieniu.
To dopiero początek
Teraz okazuje się, że urzędnicy jednak podchwycili pomysł mieszkanki. "Choć projekt ostatecznie nie został wybrany do realizacji, zdecydowaliśmy się wykonać go w innej formule. Właśnie zakończyło się malowanie skrzynek"- poinformowali w komunikacie prasowym.
"Projekt został zweryfikowany negatywnie, ponieważ na etapie weryfikacji nie można było jednoznacznie rozstrzygnąć czy będzie go można zrealizować. Poza tym, projekt jest praktycznie bezkosztowy, zatem realizacja go przez budżet partycypacyjny wydaje się zbytecznym utrudnieniem i opóźnieniem pomysłu" - odpowiedział już po publikacji tekstu Mikołaj Pieńkos z biura prasowego ZDM.
"Ponieważ jednak pomysł wydał nam się ciekawy, podjęliśmy się dalszych analiz, aby ustalić czy i w jakiej formie może powstać takie graffiti. Ostatecznie ustaliliśmy, że jeżeli prace będą wykonywane pod nadzorem konserwatora oświetlenia i nie będą ingerować w dostęp do skrzynki i jej oznakowanie, można je zrealizować" - wyjaśnił dalej.
Graffiti powstało przy współpracy z Fundacją Klamra. Na razie jedynie jako pilotaż. "Chcielibyśmy, aby w przyszłym roku na innych skrzynkach pojawiły się ciekawe, estetyczne malunki" - zadeklarowali urzędnicy. I dodali: "może to poprawić wygląd miasta, a także uchronić skrzynki przed dewastacją".
Bazgroły na koszach
Nie będzie to pierwszy rozdział współpracy drogowców z grafficiarzami. W ramach streetartowego festiwalu pokrywają m.in filary wiaduktu Trasy Łazienkowskiej w okolicy ronda Sedlaczka. W wielu innych miejscach graffiti powstają legalnie, ale część jest aktem zwykłego wandalizmu i jest problemem. Wystarczy przypomnieć głośną sprawę z wandalem, który pomalował tramwaj. Zauważyli go pracownicy zajezdni i złapali na gorącym uczynku. 22-latek musiał naprawić szkody i umyć skład. Zajęło mu to osiem godzin.
Problemy z grafficiarzami potwierdza też środowy komunikat innej miejskiej jednostki - Zarządu Oczyszczania Miasta. Urzędnicy narzekają w nim na oszpecone kosze na śmieci. Na terenie całego miasta znaleźli 400, które wymagały gruntownego mycia.
"Pseudograffiti jest dość odporne na czyszczenie, usunięcie napisów z betonowego kosza odbywa się metodą piaskowania. Polega ona na tym, że woda z piaskiem wypuszczane są z myjki pod dużym ciśnieniem, w wyniku czego ścierają napis i inne zanieczyszczenia. Następnie każdy kosz zabezpieczany jest preparatem antygraffiti" - czytamy w informacji ZOM.
CZYTAJ TAKŻE O GRAFFICIARZU, KTÓRY POMALOWAŁ TRAMWAJ
Wandal przykuty do tramwaju
Wandal przykuty do tramwaju
kw/b