20 lat temu opuściła skupione wokół Pałacu Kultury "szczęki" i wdarła się do jego eleganckich wnętrz. Muzyka łatwa, lekka i przyjemna osiągnęła szczyty popularności i podbiła zarezerwowaną dla największych twórców Salę Kongresową. 29 lutego 1992 roku w Warszawie odbyła się legendarna już Gala Piosenki Popularnej i Chodnikowej.Symbolem przedsiębiorczości były wtedy blaszane budy i łóżka polowe, a Warszawa nie znała jeszcze takich słów, jak lans czy obciach. Pirackie kasety magnetofonowe rozchodziły się w centrum stolicy jak świeże bułeczki. Salony muzykę "lekką, łatwą i przyjemną" traktowały jeszcze podejrzliwie, ale plac Defilad pobrzmiewał już weselnymi przebojami.Z remizy do Pałacu KulturyLokalni biznesmani tworzyli tymczasem od zera prawdziwe imperia fonograficzne. Zwitki banknotów przechodziły z ręki do ręki. To kusiło. - Niby muzyka była "be" ale każdy chciał na niej zarobić. Ludzie przestawali się puszyć i nagrywali na potęgę - wspomina aktor Mariusz Czajka, który był jednym z gwiazdorów wspomnianej gali.Zespoły, które do niedawna grały na weselach i w remizach, z dnia na dzień stawały się gwiazdami. To wtedy wylansowano takie hity jak "Weź go do buzi", "Czarownica", czy "Śpiąca Królewna". - Amatorskie zespoły porzucały granie po remizach i zaczynały nagrywać płyty - wspomina Paweł Kucharski, lider zespołu Top One, który zaśpiewał m.in. niezapomniany przebój "Ciao Italia".Popyt na muzykę "łatwą, lekka i przyjemną" był olbrzymi. Hurtowe ilości kaset prosto ze studiów nagraniowych trafiały na łóżka polowe pod Pałacem Kultury. Pierwsze hity rodzimego disco, można było kupić właściwie prosto z chodnika. Tak powstała nazwa "muzyka chodnikowa", która na początku lat 90-tych zyskiwała olbrzymią popularność tak na prowincji jak i w dużych miastach."Adrenalina i Power"Właśnie dlatego 29 lutego 1992 roku w Sali Kongresowej zorganizowano Galę Piosenki Popularnej i Chodnikowej. Równo 20 lat temu w Pałacu Kultury pojawiły się największe gwiazdy rodzącej się sceny disco-polo. Top One, Fantastic czy Akcent - to była wtedy czołówka. Znanymi nazwiskami wsparli je m.in. Jacek Skubikowski i Marlena Drozdowska.Bilety na galę wyprzedały się tak szybko, że postanowiono zorganizować dwa koncerty jeden po drugim. - Sala Kongresowa pękała w szwach. Ludzi wyrywało z krzeseł. To była olbrzymia adrenalina i Power - wspomina Kucharski, którego zespół Top One zamykał wtedy galę.Na scenie Kongresowej zbudowano olbrzymią makietę Pałacu Kultury, na której pojawiali się na przykład tancerze przebrani za niedźwiadki. Galę komentował między piosenkami Janusz Weiss.- Siedziałem na takim balkonie w Sali Kongresowej i odgrywałem rolę szydercy, który komentuje koncert. Niektórzy gratulowali mi później prowadzenia, choć ironicznie wyśmiewałem tę galę. To był taki czas, że ta muzyka, choć tandetna i kiczowata, była bardzo popularna. Jak na nią trafiłem? Zaproponowano mi udział więc się zgodziłem i wymyśliłem sobie rolę szydercy - po 20 latach wspomina Janusz Weiss."Chciałbym Cię mydlić Mydełkiem Fa"Wielkim nieobecnym gali był Marek Kondrat. Piosenka "Mydełko Fa", którą nagrał z Marleną Drozdowską - gigantyczny przebój lat 90-tych -szturmował wtedy listy przebojów. Na gali nie mogło zabraknąć tego hitu, ale "Mydełko Fa" poleciało z playbacku. - Część Marka Kondrata dość nieudolnie markował jeden z wynajętych tancerzy, Wietnamczyk - wspomina Paweł Kucharski. Na scenie pojawiła się zaś Marlena Drozdowska i aktor Mariusz Czajka.- Wróciłem wtedy z USA, gdzie wystawiliśmy "Metro". Urodziła mi się córka, potrzebowałem pieniędzy. Myślałem nawet o założeniu smażalni ryb nad morzem - wspomina ze śmiechem aktor Mariusz Czajka. - Pojawiła się propozycja, by ruszyć w trasę z piosenką chodnikową po Polsce. Marek Kondrat "Mydełko Fa" nagrał dla jaj, nie interesowało, go by z nią jeździć po kraju. Ja dzięki tym koncertom kupiłem sobie lodówkę, pralkę, video i jeszcze mi gotówka została. Można powiedzieć, że dubbingowałem Kondrata, bo w Sali Kongresowej piosenka leciała z playbacku, a ludzie bawili się jak dzieci - opowiada.Muzyka wykluczona?Wielka popularność muzyki disco-polo trwała do połowy lat 90. Później zapełnienie hal sportowych było już coraz trudniejsze. Nagle "muzyka chodnikowa" przestała być tak popularna. - Granie koncertów było na granicy opłacalności, ponieważ rozpoczęła się nagonka firm fonograficznych. Udało im się wmówić ludziom, że disco-polo to buractwo, że "nie wypada słuchać shitu". Zostaliśmy wykluczeni z biznesu. Jednak najlepsze zespoły disco-polo przetrwały i dalej grają koncerty. Nikt, nigdy przecież nie udawał, że muzyka chodnikowa jest ambitna. To jest prosta nutka, która służy wyluzowaniu się - zapewnia Paweł Kucharski.Musi mieć rację. W 2011 roku zespół Top One zagrał ponad 50 koncertów, w tym trasę po USA. Gaże wciąż są na tyle wysokie, że muzycy grupy mogą zajmować się tylko koncertowaniem. - Nie są to kokosy, ale da się godnie żyć. Muzyką będę się zajmował zawsze. Choć w pewnym momencie "trzeba wiedzieć, kiedy ze sceny zejść". Niepokonanym - mówi z dumą lider Top-One.Bartosz Andrejuk - b.andrejuk@tvn.pl