Trójka byłych już właścicieli słynnej działki przy Chmielnej 70 chce, aby komisja weryfikacyjna ponownie zbadała jej zwrot. Mimo, że na początku roku sami zrzekli się do niej praw.
Chodzi o dwóch adwokatów: Grzegorza M. i Janusza P. oraz Marzenę K., byłą urzędniczkę Ministerstwa Sprawiedliwości - to oni w 2012 roku przejęli od miasta grunt na placu Defilad, od którego rozpoczęła się afera reprywatyzacyjna.
W lipcu zwrotem Chmielnej 70 zajęła się komisja weryfikacyjna, na czele której stoi Patryk Jaki (PiS). Zespół orzekł, że decyzja reprywatyzacyjna w tej sprawie "została wydana z naruszeniem prawa", w związku z czym działka wróci do Skarbu Państwa.
"Komisja zdania nie zmieni"
Poseł PiS zasiadający w komisji weryfikacyjnej Jan Mosiński powiedział PAP, że osoby, które złożyły wniosek skorzystały z prawa, jakie im przysługuje. I tak 11 sierpnia do komisji wpłynęło odwołanie od mecenasa M., zaś 16 sierpnia - od P. i K.
- Jestem przekonany, że komisja zdania nie zmienia, naprawdę dość dogłębnie analizowaliśmy proces reprywatyzacji tego adresu i nie dopatrzyliśmy się w dokumentach, żebyśmy popełnili jakikolwiek błąd - powiedział. - Ci państwo mają prawo czuć się pokrzywdzeni, ale jeżeli mielibyśmy się kierować ich oceną, to komisja byłaby niepotrzebna, my jesteśmy po to, żeby ukrócić złodziejstwo, które miało miejsce na masową skalę w Warszawie - dodał.
Zrzekli się praw do działki
Jak informowaliśmy na tvnwarszawa.pl, trójka beneficjentów Chmielnej już raz apelowała o ponowną reprywatyzację Chmielnej. Było to we wrześniu ubiegłego roku, kiedy nie działała jeszcze komisja weryfikacyjna. Z kolei w lutym, po zatrzymaniu przez Centralne Biuro Antykorupcyjne Roberta N. (adwokata, który pomagał im odzyskać grunt) poinformowali, że całkowicie zrzekli się praw do działki.
Przedwojennym właścicielem nieruchomości przy dawnej Chmielnej 70 był Jan Holger Martin - Duńczyk, któremu odszkodowanie za nacjonalizację zostało wydane już w latach 50. na mocy umowy międzynarodowej zawartej między Danią a władzami PRL. Wobec tego działka powinna należeć do Skarbu Państwa i warszawski ratusz nie miał prawa jej ponownie zwrócić.
PAP/kw/mś