- Absolutnie się tego nie spodziewałam - mówi artystka wizualna Ada Zielińska pytana o reakcję na zamieszczoną przez nią fotografię. Tę komentuje się w Polsce, ale i poza jej granicami. - W ogóle wymknęło mi się to spod kontroli. Nie spodziewałam się absolutnie takiego odzewu - dodaje.
- Jest tutaj cała rzesza detektywów, którzy badają autentyczność zdjęcia i są osoby, które biorą je takie, jakie jest, i o nic nie pytają. Jest dla nich obrazem, który ilustruje marsz niepodległości - mówi.
"Dwa zdjęcia sklejone do jednego"
W rozmowie z TVN24 artystka przyznaje, że "wiedziała, co będzie się działo na marszu niepodległości" 11 listopada, bo "co roku jest tak samo". - Chciałam gdzieś zestawić totalny spokój z tym, co się będzie działo za oknem - stwierdza.
Zielińska przyznała, że jej dzieło jest w pełni zainscenizowanym, przemyślanym zdjęciem "złożonym z dwóch ekspozycji". - Pierwsza ekspozycja na dziewczynę na łóżku w pokoju hotelowym, a druga ekspozycja na to, co się dzieje za oknem - opowiedziała.
- To są dwa zdjęcia sklejone do jednego. Najpierw zrobiłam zdjęcie Pauliny siedzącej na łóżku i czekałyśmy, aż ta Warszawa zacznie płonąć i potem zrobiłam zdjęcie to, które jest za oknem, z racami - mówi Zielińska. Autorka fotografii dodaje, że drugie zdjęcie zostało zrobione mniej więcej z tego samego miejsca, co pierwsze.
"Zestawienie światów"
- Byłam tam ze trzy razy. Jeździłam z piętra na piętro, żeby zobaczyć, z którego najlepiej będzie widać i z którego najlepiej uda się to zdjęcie zrobić. Powstało na dziewiątym piętrze - mówi w rozmowie z TVN24. Zielińska podkreśliła, że "nie bawi się w reportaż". - Po prostu je tak wymyśliłam i tak też powstało - tłumaczy.
- To jest takie trochę zestawienie światów. Dziewczyna w łóżku, w dresie, a za oknem Warszawa, która wygląda przerażająco. Chodziło mi o ten kontrast, żeby jak najbardziej spokojne wnętrze zestawić z tym, co się dzieje na zewnątrz - mówi Zielińska.
- Bardzo nie chcę się mieszać w politykę i mam nadzieję, że to zdjęcie i ta moja wizja się nie miesza, tylko jest czystą obserwacją - podkreśla.
Paulina Chacińska, TVN24
asty/adso