Była kobietą, z którą chciało się rozmawiać. Pełną życia, otwartą. Pomagała wszystkim i potrafiła znaleźć rozwiązanie nawet z beznadziejnej sytuacji - tak o Jolancie Brzeskiej mówią lokatorzy, którzy współpracowali i przyjaźnili się z nią przez lata. W czwartek spotykają się przed siedzibą policji, aby upamiętnić siódmą już rocznicę jej tajemniczej śmierci.
Warszawskie Stowarzyszenie Lokatorów, siedziba przy Wilczej. Na drewnianych drzwiach prowadzących do środka widzimy namalowany wizerunek Jolanty Brzeskiej i hasło: "Wszystkich nas nie spalicie". Wchodzimy do środka, umówieni z Januszem Barankiem - wiceprezesem organizacji.
- Jeśli szukacie dobrych ujęć, można zrobić tu - zagaduje na wstępie Antoni Wiesztort z Kolektywu Syrena i wskazuje ścianę, na której wisi wielki, rozciągający się od sufitu do podłogi wizerunek Brzeskiej. - Jola jest też tu i tu, i tam - pokazuje dalej.
Ikona środowiska lokatorskiego
Już pierwszy rzut oka na pomieszczenie wystarcza, by zrozumieć, że Jolanta Brzeska to dla środowiska lokatorskiego ikona. Wraz z mężem i innymi lokatorami zakładała WSL. Jako jedna z pierwszych nagłaśniała problem, o którym wówczas mało kto miał pojęcie.
Zajmowała się reprywatyzacją, bo sama padła jej ofiarą. Kamienicę, w której mieszkała (przy Nabielaka 9), w 2006 roku odzyskał znany "kolekcjoner roszczeń" Marek M. Ale nie tylko dlatego. - Jola była osobą, która walczyła ze zjawiskiem. Walczyła o elementarną ludzką przyzwoitość, o prawa człowieka. Bardzo trudno było jej zrozumieć, jak to wszystko jest możliwe - mówi Ewa Andruszkiewicz, jej dawna bliska znajoma.
W 2011 roku Brzeska zginęła tragicznie. Jej zwęglone ciało znalazł w Lesie Kabackim przypadkowy przechodzień. 1 marca mija siedem lat od tego czasu, a okoliczności zdarzenia wciąż nie zostały wyjaśnione. W rocznicę śmierci znanej działaczki postanowiliśmy spotkać się z osobami, które współpracowały i przyjaźniły się z nią przez lata.
Wspomniany już Janusz Baranek poznał Jolantę Brzeską w 2007 roku, kiedy okazało się, że jego kamienica jest objęta roszczeniami, a o zwrot upominał się Marek M. - ten sam, który przejął budynek przy Nabielaka 9. - Zacząłem szukać nazwiska Marka M. w internecie. Znalazłem historię jego włamania do kamienicy Brzeskich, nawiązałem kontakt z Jolą i tak się poznaliśmy. Tak też zaczęła się nasza wspólna działalność w ruchu lokatorskim, bo przyłączyłem się do stowarzyszenia - wspomina.
- Bardzo szybko zaprzyjaźniliśmy się. Połączyło nas wspólne działanie, wspólna myśl. Bardzo często spotykaliśmy się też na niwie prywatnej. Jola była osobą pełną życia - dodaje.
"Wysłuchała, pomagała, mobilizowała"
Podobnie o Brzeskiej mówi Ewa Andruszkiewicz. Ona także mieszkała w zreprywatyzowanej kamienicy (przy Dąbrowskiego 18 - jej losy opisywaliśmy w tvnwarszawa.pl) i szukała pomocy. - Miałyśmy takich samych przeciwników, więc szukałam kontaktu z Jolą, to był styczeń 2008 roku - przypomina. Przyznaje, że na początku trochę obawiała się spotkania z Jolą, nie wiedziała, jak z nią rozmawiać. Bała się, że Brzeska - po przejściach związanych ze zwrotem swojego mieszkania - będzie wycofana i nieufna. - Tymczasem ona okazała się bardzo życzliwa i komunikatywna. Zaprosiła mnie na spotkanie do Warszawskiego Stowarzyszenia Lokatorów. W ten sposób rozpoczęła się moja działalność społeczna - opowiada.
- Jola bardzo pomagała ludziom. Walczyła nie tylko w swojej sprawie, ale przede wszystkim zajmowała się innymi. Potrafiła im zawsze doradzić, uspokoić, jeśli mieli jakieś swoje problemy - wspomina w rozmowie z nami Piotr Ciszewski, szef Warszawskiego Stowarzyszenia Lokatorów.
- To była kobieta, z którą chciało się rozmawiać. Chętnie wszystkich wysłuchiwała, pomagała. Zawsze widziała jakąś możliwość rozwiązania sytuacji - dodaje Janusz Baranek. Pytany, czy była odważna, bez chwili wahania odpowiada: "oczywiście". - Była kobietą akcji i działania. Miała takie swoje powiedzenie, które na początku nas wkurzało, ale później mobilizowało. Mówiła krótko: "ja nie wiem co, ale musimy coś zrobić" - wspomina. - I to pomagało, w końcu zawsze się mobilizowaliśmy - dodaje z uśmiechem.
"Wszystko sprawdzała po 10 razy"
Każdy z naszych rozmówców zwraca uwagę na inne cechy Jolanty Brzeskiej. Baranek mówi między innymi o jej pogodzie ducha i pełni życia, Wiesztort - o charyzmie i sile działania, a Andruszkiewicz - o dokładności i skrupulatności. - Wszystko sprawdzała po 10 razy. Miała niesamowity porządek w całej dokumentacji. Węszyła, szukała. Chciała być taką komisją weryfikacyjną - przekonuje Andruszkiewicz.
Jest jednak coś, co wszyscy lokatorzy wspominają wspólnie - zaangażowanie Brzeskiej w poszerzaniu wiedzy prawniczej. - Miała bardzo dużą wiedzę, którą potrafiła doskonale przełożyć na praktyczne stosowanie - mówi Piotr Ciszewski. Jak ją zdobywała? - W toku kolejnych spraw, kontaktów z urzędnikami i prawnikami. Chodziła też na uniwersytet trzeciego wieku, bardzo dużo czytała, sprawdzała różne publikacje dotyczące praw lokatorów, kodeksy. Lubiła zdobywać wiedzę… po prostu - dodaje.
- Dla mnie była guru - stwierdza wprost Andruszkiewicz. - Jola nas [lokatorów - red.] uczyła, jak się zachowywać w danych sytuacjach. Od niej wiedzieliśmy, że właściciel wcale nie ma prawa wchodzić do naszego domu, kiedy mu się chce, tylko kiedy my się na to zgodzimy. Ona nas uczyła, że mamy chodzić na rozprawy sądowe, uczyć się obowiązujących norm (…) Wcześniej nikt z nas w sądach nie bywał. Nawet nie wiedzieliśmy, że mamy takie prawo - opisuje dalej nasza rozmówczyni.
Jolanta Brzeska już blisko dekadę temu mówiła to, czym dziś zajmuje się komisja weryfikacyjna. Wraz z grupą lokatorów już w 2008 roku złożyli zawiadomienie do prokuratury o tym, że w Warszawie może działać zorganizowana grupa przestępcza wyłudzająca nieruchomości. Jednak śledczy nie zajęli się sprawą.
- Tak mi strasznie żal, zwłaszcza teraz, kiedy zbliża się kolejna rocznica morderstwa Joli, że ona w tym wszystkim dziś nie uczestniczy. Kiedy w końcu odkrywamy karty - przyznaje w rozmowie z nami Andruszkiewicz.
Pikieta przed komendą
W tym roku, w siódmą rocznicę śmierci Jolanty Brzeskiej, działacze lokatorscy spotykają się o godzinie 16.00 przed Pałacem Mostowskich, gdzie mieści się Komenda Stołecznej Policji. - Zapraszamy wszystkich. Bardzo ważne jest, aby stawić tamę nieprawdopodobnej bezkarności i skandalowi, który się dzieje. Musimy zadbać, by sprawiedliwości stało się zadość. Musimy teraz wymóc działania na władzach, sądownictwie i prokuraturze. Dość bezkarności tych, którzy dopuścili się zacierania śladów - zachęca do udziału w pikiecie Antoni Wiesztort.
Dlaczego aktywiści spotykają się przed komendą policji? Według nich, działania funkcjonariuszy (a raczej ich brak) w pierwszych dniach po śmierci Brzeskiej miały największy wpływ na to, że do dziś nie wyjaśniono okoliczności zdarzenia.
"Stracone kluczowe fragmenty monitoringu, niezabezpieczone i tarzające się na miejscu jeszcze miesiąc po zabójstwie dowody, zastraszanie ważnych świadków i ignorowanie ich dowodów" - wyliczają błędy w oficjalnym zaproszeniu na pikietę lokatorzy.
Błędy w działaniach śledczych wytykali też w tekście dziennikarze tvn24.pl. Punktowali m.in. brak przyjętego od razu dokładnego planu śledztwa, zagubione billingi czy spóźnioną prośbę o monitoring - kluczowy w sprawach, gdzie mowa o tajemniczej śmierci.
"Dopiero w wytycznych z dnia 23.03.2011 r. prokurator zlecił zabezpieczenie monitoringu z okolic miejsca zamieszkania J. Brzeskiej oraz parku Powsin. (…) Brak jest jednak jakiegokolwiek śladu, że prokurator pilnował realizacji tej czynności. W konsekwencji nie cały monitoring zdołano zabezpieczyć z uwagi na krótki okres przechowywania" - czytamy w teście Macieja Dudy i Roberta Zielińskiego.
Śledztwo w sprawie śmierci Brzeskiej prowadziła przez dwa lata Prokuratura Okręgowa w Warszawie. Po dwóch latach je umorzono, ze względu na brak wykrycia sprawców. Zostało wznowione pod koniec 2016 roku na wniosek Prokuratora Generalnego Zbigniewa Ziobry. Prowadzi je Prokuratura Regionalna w Gdańsku. Póki co, jest prowadzone do 30 marca, ale jak poinformował nas rzecznik tamtejszej prokuratury Maciej Załęski, śledczy będą wnioskować o jego przedłużenie do końca września.
Karolina Wiśniewska