"Biegnij Warszawo" to nie była impreza masowa

Reportaż programu "Polska i Świat"
Źródło: TVN24
- Miejscy urzędnicy nie sprawdzili przed imprezą, czy była prawidłowo zabezpieczona. Nie zrobili tego, gdyż nie nadali biegowi statusu imprezy masowej – ustalił Michał Tracz, reporter programu "Polska i Świat".

Gdyby bieg został uznany za imprezę masową w myśl ustawy o bezpieczeństwie imprez masowych, organizator musiałby przedstawić miastu szereg dokumentów m.in. opinie, że zagwarantowane jest bezpieczeństwo, a urzędnicy mieliby obowiązek to sprawdzić. A tak, organizator nie miał takiego obowiązku.

Nie oznacza to, że impreza była źle zabezpieczona. Oznacza, że nikt poziomu bezpieczeństwa wcześniej nie sprawdził.

Miejscy urzędnicy nie zgodzili się na wypowiedź przed kamerą.

Reanimowany na mecie

W niedzielę na oczach zawodników i kibiców, tuż za linią mety 10-kilometrowego biegu odbyła się dramatyczna akcja ratunkowa – reanimowano jednego z uczestników. Niestety akcja nie przyniosła skutku, mężczyzna zmarł po przewiezieniu do szpitala.

Zgodnie z relacjami niektórych świadków wydarzenia, osoby, które wymagały reanimacji, musiały czekać na karetkę zbyt długo, nawet 20 minut.

Przedstawiciele firmy Medicor wyjaśniają, że w zabezpieczeniu medycznym imprezy uczestniczyły trzy karetki reanimacyjne i jedna transportowa. Dwie z karetek stały na mecie, trzeci z pojazdów towarzyszył biegaczom na trasie, a czwarta karetka znajdowała się na piątym kilometrze biegu.

- Zasłabło trzech uczestników imprezy, którym udzielał pomocy zespół karetki i ratowników. Stan jednego z pacjentów systematycznie się pogarszał, mężczyzna stracił przytomność, więc zapadła decyzja o przewiezieniu go do szpitala. Karetka z nieprzytomnym pacjentem wyjechała o 13.01, a na metę powróciła o godz. 13.13, kiedy przejęła reanimację pacjenta, którego stan w międzyczasie się pogorszył. Pacjent został dowieziony do szpitala o godz. 13.23 - powiedziała Małgorzata Zambrzuska z firmy Medicor.

bf//ec

Czytaj także: