Firmy produkujące elementy tego typu nie chcą zwykle zdradzać swoich tajemnic. Krakowska fabryka barier energochłonnych zgodziła się jednak uchylić ich rąbka. Przy okazji producenci w zgodzie z urzędnikami przekonywali, że bariery są bezpieczne, w przeciwieństwie do zachowań kierowców.
- Prawa fizyki obowiązują wszystkich. Siła uderzenia w pewnym momencie zabija - tak rzecznik ZDM Adam Sobieraj odnosi się do sugestii internautów, że bariera na moście Siekierkowskim była wadliwa i zagrażała kierowcom. Jego zdaniem na warszawskich drogach zagraża im tylko ich własna brawura.
- Newton kiedyś ustalił, że jeśli upuści się tę butelkę, to ona spadnie. Niektórzy internauci twierdzą, że może nie. Ale widzimy, że ona spada - mówi obrazowo, czyniąc przy okazji małą prezentację z butelką w roli głównej.
fot
O ile z butelką sprawa jest prosta, bariera po grudniowym wypadku budziła poważne wątpliwości.
Przebiła auto. Czy mogła?
"To auto powinno się po nich prześliznąć a nie wbić". "Widać, że część barierki była wymieniana, czy została dobrze zamontowana?". "To nie pierwszy taki wypadek, to wina oznakowania" - pisali internauci na tvnwarszawa.pl.
- Przede wszystkim bariera nie powinna przebić samochodu, powinna być tak zaprojektowana, tak zainstalowana, żeby do takiej sytuacji nie dochodziło - zaznaczył z kolei dla "Faktów" Grzegorz Bagiński z Saferoad CEE Sp. z o.o., produkującej elementy bezpieczeństwa ruchu.
A eksperci z Instytutu Badawczego Dróg i Mostów zalecali kontrole warszawskich barier. Na wszelki wypadek, bo - jak zaznaczyli - w kraju spotkali się z sytuacjami, kiedy były one dekompletowane.
Jak tłumaczy Zarząd Dróg Miejskich, pechowa bariera była jednak zamontowana prawidłowo. Według ZDM, zachowała się prawidłowo, zatrzymała samochód i nie wyrządziła szkody kierującej. Jedynym błędem w tej sytuacji była nadmierna prędkość toyoty. Kierująca dostała mandat. Wg. policji jechała około 100 km/h - ustalił reporter "Faktów" TVN.
Po szczegóły, rzecznik ZDM szczegóły odysła jednak do producentów barier. Na jego zaproszenia udaliśmy się do krakowskiej fabryki zabezpieczeń. Chociaż technika produkcji jest tajemnicą każdej firmy, to są zasady, które obowiązują wszystkich.
JAK PRODUKOWANE SĄ BARIERY ENERGOCHŁONNE?
Unijne normy
Crash testy, atesty - elementy ochronne, zanim trafią na drogi, są dokładne sprawdzane - zapewniają firmy i drogowcy. Wszystkich producentów obowiązują te same normy. A te są coraz bardziej restrykcyjne. Firmy ciągle pracują zaś nad udoskonaleniami.
- Produkujemy bariery od 20 lat. Obserwujemy systematyczny wzrost bezpieczeństwa - mówi Józef Ryszka, członek zarządu, dyrektor marketingu firmy Stalprodukt S.A., firmy która stworzyła około 60 proc. barier znajdujących się na polskich drogach szybkiego ruchu.
Specyfikacja i weryfikacja
- Jako producent jesteśmy zobowiązani do spełnienia szczegółowych zapisów specyfikacji technicznej - tłumaczy Ryszka. - To wszystko przechodzi wysokiej próby weryfikacje, m.in. audyty wewnętrzne - dodaje.
Bariery muszą spełniać normy - mówi Józef Ryszka, członek zarządu, dyrektor marketingu firmy Stalprodukt S
Produkty są kontrolowane - mówi Józef Ryszka, członek zarządu, dyrektor marketingu firmy Stalprodukt S
Crash testy
A tak testowane są bariery. Kamery, sekunda po sekundzie, w zwolnieniu i przybliżeniu, rejestrują zachowanie konstrukcji i pojazdu. Te są potem analizowane.
Testowanie bariery energochłonnej - fot
Granica wytrzymałości
Producenci i drogowcy jasno stawiaja jednak granicę. Elementy ochronne są projektowane na określoną prędkość, nieco wyższą niż ta dopuszczalna na danej drodze. Jeśli ją przekroczymy, jedziemy na własną odpowiedzialność - przekonują zgodnie.
Bariera może nie wytrzymać i zachować różnie. A piraci drogowi mogą jedynie żywić nadzieję, że ochronią ich poduszki powietrzne.
Najlepszy prezent na święta
- To nie bariera wjechała w samochód, a samochód w barierę - podkreśla Adam Sobieraj z warszawskiego ZDM. - Wszystkie elementy bezpieczeństwa ruchu drogowego, od znaków ograniczającego prędkość, po przepisy, poduszki powietrzne, bariery, muszą zadziałać razem - uważa.
I dodaje: - Dobrze się złożyło, że ta fabryka zaprosiła nas przed świętami. Za chwilę jedziemy do swoich rodzin. Największym prezentem dla bliskich jesteśmy my sami. Najważniejsze, żebyśmy dojechali. Bezpieczeństwo zależy od nas. Ta kapusta, którą wieziemy w bagażniku nikomu się nie przyda, jeśli dotrzemy w dębowym opakowaniu - podsumowuje, i zarazem apeluje, rzecznik.
fot
as/par/mz/roody