Policjanci z Pragi Północ zaobserwowali, że w ostatnim czasie napadów na nauczycieli przybyło. Statystyk oddzielnych jednak nie prowadzi - te zdarzenia są wrzucane do worka pod nazwą "napaść na funkcjonariusza publicznego".
- W ostatnim czasie było dużo zgłoszeń. Uczniowie nie zdają sobie sprawy, że rzucanie kredą w nauczyciela to naruszenie nietykalności cielesnej - mówiła w "Witaj Warszawo!" Monika Brodowska z praskiego komisariatu.
"Uważają to za słabość"
Jak się okazuje, problem nie jest łatwy do rozwiązania. - Nauczyciele nie ujawniają takich przypadków, bo uważają za słabość to, że dali się zastraszyć. Nie na rękę jest też dyrektorowi, jeżeli jest agresja w stosunku do jego pracownika – tłumaczy Jerzy Książek z Polskiego Centrum Mediacji.
Również władze miasta zwracają uwagę na powtarzające się kłopoty z młodymi agresorami. - Brak stanowczej reakcji powoduje, że takie zachowania się powtarzają - twierdzi Włodzimierz Paszyński, zastępca prezydent Warszawy i nauczyciel. - Warto o tym mówić, bo każdy typ agresji jest zachowaniem niewłaściwym. Nauczyciel może się zgłosić w tej sprawie na przykład do biura edukacji - dodaje.
"Powiedz dość"
Co na to sami nauczyciele? Ich zdaniem część po prostu nie potrafi odpowiednio zareagować. - Gdy na głowę nauczciela nakładany jest kubeł, to jest to krzyk, nawoływanie do tego, żeby poszkodowany powiedział "dość" - twierdzi nauczyciel, Jarosław Szulski.
TVN Warszawa
ran/roody