Nie chciał legalnie pracować, wolał włamywać się do salonów fryzjerskich czy barów, a zdobyte tam rzeczy sprzedawał. 20-latek trafił w ręce policji. Teraz grozi mu 10 lat więzienia.
Przyjechał do Warszawy za pracą. Jednak legalna forma zatrudnienia go nie interesowała.
Za maszynkę do włosów kupił alkohol
"Zaczął od włamania do małego baru bistro na Mokotowie. Wypchnął okno, zabrał pieniądze, napoje i telefony komórkowe. Po dwóch dniach wrócił w to samo miejsce i włamał się do dwóch salonów fryzjerskich, z których zabrał pieniądze, maszynki do strzyżenia oraz suszarki do włosów. Rzeczy sprzedał, a pieniądze przeznaczył na jedzenie i alkohol" - informuje stołeczna policja.
W sumie od maja do lipca tego roku, w Warszawie i w okolicznych miejscowościach, włamywał się w dwanaście razy. Bartłomiej P. został zatrzymany. Podczas przesłuchania mężczyzna przyznał się do wszystkiego i złożył wyjaśnienia.
Został aresztowany na trzy miesiące. Grozi mu kara do 10 lat więzienia.
su//ec
Źródło zdjęcia głównego: ksp