Do wypadku na rondzie Starzyńskiego doszło w ubiegły poniedziałek nad ranem. Mercedes wjechał w słup oświetleniowy, który złamał się i częściowo zablokował przejazd, uszkodził też trakcję tramwajową.
W aucie jechało dziesięć osób, czyli dwa razy więcej niż mogło. Dwie z nich podróżowały w bagażniku. Ośmioro pasażerów trafiło do szpitala.
Zarzut spowodowania wypadku
Kierowca mercedesa został zatrzymany przez policję. - Po przesłuchaniu prokurator postawił mu zarzut z artykułu 177 Kodeksu karnego. Mężczyzna nie przyznał się do winy - poinformowała Monika Brodowska z Komendy Stołecznej Policji.
Chodzi o zarzut naruszenia zasad bezpieczeństwa w ruchu drogowym i spowodowania wypadku, w którym inne osoby odniosły określone obrażenia ciała.
Brodowska przypomniała też, że na miejscu zdarzenia mężczyzna odmówił badania alkomatem. Żeby sprawdzić, czy w momencie wypadku był pod wpływem alkoholu lub narkotyków, została mu pobrana krew do badań.
- W związku z tym policjanci wystąpili do prokuratury z wnioskiem o powołanie biegłego z zakresu badań fizyko-chemicznych - dodała Brodowska. Oznacza to, że na ostateczny wynik trzeba będzie jeszcze poczekać.
Wracali z imprezy nad Wisłą
Policja podkreśla, że postępowanie jest w toku i niewykluczone są kolejne zarzuty. Mężczyźnie może też grozić utrata prawa jazdy. Policjanci z komendy rejonowej na Pradze Północ gromadzą dokumentację medyczną dotyczącą obrażeń poszkodowanych w wypadku.
Jak ustalił reporter "Faktów" TVN, cała dziesiątka podróżująca mercedesem to obywatele Ukrainy w wieku dwudziestu kilku lat. Wszyscy studiują w Warszawie. O trzeciej nad ranem wracali z imprezy nad Wisłą. Kierowca miał rozwieźć znajomych do domów.
Wypadek na rondzie Starzyńskiego
kk/b