Co stało się z Jolantą Brzeską? Śledczy od dekady szukają odpowiedzi. Jej znajomi i współpracownicy są przekonani, że zginęła, bo zalazła za skórę czyścicielom kamienic. Prokuratura zleca kolejne opinie, przesłuchuje świadków i gromadzi dowody. Ale przełomu nie ma. W zawieszeniu jest też zwrot kamienicy, w której mieszkała Brzeska.
1 marca 2011 roku mężczyzna spacerujący w Lesie Kabackim zauważył dym unoszący się nad zaroślami. Poszedł w jego stronę, bo bał się, że ktoś zostawił niedogaszone ognisko. Odnalazł tlące się jeszcze zwłoki.
Tego samego dnia zaginęła Jolanta Brzeska. Ikona ruchu lokatorskiego i założycielka Warszawskiego Stowarzyszenia Lokatorów. Słynąca z walki z czyścicielami reprywatyzowanych kamienic. Wyszła z mieszkania przy Nabielaka 9 - oddanego przez miasto w ręce Marka M. - pozostawiając niepozmywane naczynia, mięso na obiad w lodówce, telefon, portfel, dokumenty. Tak, jakby miała zaraz wrócić.
Policja dopiero po sześciu dniach ustaliła, że to jej ciało odkryto w Powsinie. Tajemnica śmierci działaczki lokatorskiej do dziś pozostaje niewyjaśniona.
Piąty rok wznowionego śledztwa
- Śledztwo pozostaje w toku - informuje prokurator Marzena Muklewicz, rzeczniczka Prokuratury Regionalnej w Gdańsku. To do tej jednostki trafiło postępowanie wznowione w 2016 roku. Wcześniejsze zamknięto, bo po dwóch latach od śmierci Brzeskiej nie udało się odnaleźć winnych.
Śledczy z Gdańska zgromadzili dotychczas ponad 40 tomów akt. Przesłuchali około 250 świadków i planują przesłuchania kolejnych osób. Zapowiadają, że w zależności od treści ich zeznań, będą zlecane dalsze czynności. Powołano też biegłych wielu specjalności. W sumie zebrano około 50 opinii. Sporządzali je między innymi specjaliści z zakresu badań fizykochemicznych i mikrośladów, daktyloskopii, fonoskopii, traseologii, antropologii, genetyki, informatyki i teleinformatyki oraz badań wizualnych.
- Pozyskano także istotną dla śledztwa obszerną i szczegółową opinię z zakresu pożarnictwa dotyczącą przebiegu zdarzenia. Zlecono i pozyskano ponadto ekspertyzę z zakresu archiwizacji i inwentaryzacji, w szczególności odtworzenia w technice 3D przebiegu zdarzenia na miejscu znalezienia zwłok Jolanty Brzeskiej. Opinie te i ekspertyzy poddawane są obecnie analizie w kontekście całego zgromadzonego w sprawie materiału dowodowego i na ich podstawie wykonywane są kolejne czynności procesowe - opisuje Muklewicz.
Dodaje też, że w ramach śledztwa przeprowadzono kilkanaście przeszukań u osób mogących mieć związek ze sprawą. Śledczy przeszukali też ponownie miejsce śmierci Jolanty Brzeskiej, wykorzystując wykrywacz metalu. Zebrali nagrania z monitoringu i zdjęcia satelitarne. Prześwietlili dokumentację dotyczącą działalności Brzeskiej w Warszawskim Stowarzyszeniu Lokatorów.
"Błędy spowodowały nieodwracalną utratę wielu ważnych dowodów"
Ale o ustaleniu odpowiedzialnych za śmierć działaczki lokatorskiej śledczy na razie nie mówią. Nie mają jednak wątpliwości, że kobieta sama nie odebrała sobie życia, choć ku takiej hipotezie początkowo skłaniali się poprzednicy z mokotowskiej prokuratury rejonowej.
Obecne śledztwo toczy się w kierunku zabójstwa, czyli czynu opisanego w artykule 148 Kodeksu karnego. - Zebrane dowody wskazują, że było to zabójstwo. Niepojęte jest, jak można było w tej sprawie rozważać samobójstwo. Sprawa jest ekstremalnie trudna, bowiem błędy popełnione w początkowym okresie śledztwa w 2011 roku spowodowały nieodwracalną utratę wielu ważnych dowodów. Udało nam się jednak dotrzeć do nowych dowodów wskazujących, że za tą zbrodnią może stać mafia reprywatyzacyjna. Sprawa ta pokazuje, że tak zwana niezależna prokuratura całkowicie wówczas zawiodła - mówił pięć lat temu minister sprawiedliwości i prokurator generalny Zbigniew Ziobro.
Równolegle do śledztwa wznowionego przez gdańską prokuraturę, Wydział Spraw Wewnętrznych Prokuratury Krajowej wszczął wtedy postępowanie dotyczące niedopełnienia obowiązków przez warszawskich policjantów i prokuratorów wyjaśniających śmierć Brzeskiej w latach 2011-2013. O jego efekty zapytaliśmy dział prasowy PK, ale poinformowano nas wyłącznie, że pozostaje ono w toku. "Realizowane są czynności wynikające ze zgromadzonego w sprawie materiału dowodowego. Dobro prowadzonego postępowania uniemożliwia przekazanie szerszych informacji o sprawie" - czytamy w odpowiedzi.
Prokuratorzy analizujący na zlecenie PK pierwsze postepowanie wytykali między innymi, że poprzednicy zbyt późno sporządzili plan śledztwa, a w dodatku jako najważniejszą wersję do zweryfikowania przyjęli samobójstwo spowodowane problemami mieszkaniowymi lub zdrowotnymi. Taki kierunek śledztwa rzutował na decyzje dotyczące zabezpieczania dowodów i wykonywania kolejnych czynności. Śledczy mieli też lekceważyć to, że zachowanie Brzeskiej tuż przed śmiercią oraz miejsce odnalezienia jej ciała (oddalone o wiele kilometrów od jej domu) i sposób śmierci (samopodpalenienie kojarzone z próbą manifestu lub protestu) są nieadekwatne i przeczą racjonalności tej hipotezy. O wszystkich błędach dziennikarze śledczy tvn24.pl pisali szerzej na łamach Magazynu TVN24.
"Jestem cały czas zastraszana"
Bliscy i znajomi Brzeskiej są pewni, że zginęła, bo walczyła o swoje mieszkanie i mieszkania setek innych mieszkańców Warszawy. Dla środowiska lokatorskiego jest ikoną. - Ona jest symbolem dla wszystkich tych, którzy walczą o dach nad głową - mówił przed laty w rozmowie z TVN24 Piotr Ciszewski z Warszawskiego Stowarzyszenia Lokatorów. We wspomnieniach znajomych Brzeska pozostaje jako życzliwa osoba, która zawsze gotowa była wysłuchać, pomóc i zmobilizować do szukania wyjścia z trudnej sytuacji. Wielu kojarzy ją ze skrupulatnością i ogromnym zaangażowaniem w poszerzanie wiedzy prawniczej.
Reprywatyzacją zajęła się, bo sama była jedną z jej ofiar. Od 1951 roku mieszkała w kamienicy przy Nabielaka 9, która po wojnie została odbudowana przez jej ojca. Rodzina dostała za to przydział do jednego z mieszkań. W 2006 roku decyzją ówczesnego sekretarza m.st. Warszawy Mirosława Kochalskiego budynek przekazano trojgu spadkobiercom dawnych właścicieli i Markowi M.
Wtedy zaczęły się podwyżki cen najmu lokali, żądania zapłaty od lokatorów za bezumowne korzystanie z lokali, nękanie i groźby eksmisji. Spirala zadłużenia się nakręcała, a ludzie opuszczali swoje mieszkania. W 2011 roku Brzeska była jedyną osobą zamieszkującą budynek przy Nabielaka 9. - Po nocach spać nie mogę, jestem cały czas zastraszana, niepokój cały czas o jutro i to, co będzie dalej - mówiła w jednym z wywiadów.
"Mama musiała komuś podpaść, dlatego że człowiek tak nie ginie"
Sprawą reprywatyzacji kamienicy zajęła się komisja weryfikacyjna. W październiku 2017 roku zeznawała przed nią córka Brzeskiej. Opisywała wtedy, że "mama nie czuła się bezpieczna w swoim własnym domu". Relacjonowała także, że była świadkiem, jak do mieszkania rodziców przyszło "kilka osób, twierdzących że są spadkobiercami i rozglądając się po mieszkaniu". "Oni weszli jak do siebie" - dodała kobieta, według której celem wizyty mogło być zastraszenie. Marek M. zameldował się w ich mieszkaniu i próbował dostać się do niego. W tym celu próbował nawet przecinać sztaby antywłamaniowe.
Magdalena Brzeska podkreślała wówczas: "mama musiała komuś podpaść, dlatego że człowiek tak nie ginie". Jej zdaniem lokatorzy zostali przekazani przez miasto "jak żywy towar".
Pod koniec 2017 roku komisja weryfikacyjna uchyliła reprywatyzację nieruchomości przy Nabielaka 9. Nakazała też, by Marek M. zwrócił ponad 2,9 mln zł. Stołeczny ratusz złożył skargę na tę decyzję, zaskarżył ją także Marek M. Ich rozpatrzeniem zajął się w październiku 2019 roku Wojewódzki Sąd Administracyjny. Zdecydował o uchyleniu decyzji.
- Komisja w dniu 14 stycznia 2020 roku złożyła w tej sprawie skargę kasacyjną do Naczelnego Sądu Administracyjnego, zaś w dniu 20 stycznia 2020 roku została złożona przez Prokuratora Regionalnego we Wrocławiu, skarga kasacyjna od powyższego wyroku - informuje Dagmara Nejbert, rzeczniczka komisji weryfikacyjnej. Dodaje też, że pod koniec lutego tego roku NSA przekazał komisji, że nie otrzymał dotychczas od WSA akt sprawy wraz z treścią złożonych skarg.
Chcą powołania sejmowej komisji śledczej
W 10. rocznicę śmierci działaczki Warszawskie Stowarzyszenie Lokatorów chce powołania sejmowej komisji śledczej. "Liderkę naszej grupy zabito 10 lat temu. Domagamy się powołania sejmowej komisji śledczej do zbadania nacisków politycznych, które skazały na obstrukcję oba śledztwa wokół tragedii Jolanty Brzeskiej: o zabójstwo oraz o udział policji i prokuratury w zacieraniu śladów" - piszą jego przedstawiciele w liście otwartym do posłów.
Z kolei posłowie Lewicy złożyli projekt uchwały upamiętniający działaczkę. Chcieli, aby projekt został przyjęty przez aklamację, jednak wywiązał się spór z politykami Platformy Obywatelskiej, którzy złożyli wniosek o skierowanie projektu do prac w komisji. Ostatecznie, po naniesieniu poprawek w tekście, posłowie PO zdecydowali się na poparcie projektu.
Źródło: tvnwarszawa.pl / TVN24
Źródło zdjęcia głównego: archiwum TVN24