Po tygodniu od opuszczenia domu opieki przy Bobrowieckiej, pielęgniarka, która nieprzerwanie przez kilka dni sama zajmowała się pensjonariuszami ośrodka, przejdzie test na koronawirusa.
- Żona odpoczywa i dochodzi do siebie w mieszkaniu użyczonym przez znajomych. To jednak jeszcze trochę potrwa, bo dały znać o sobie dolegliwości, z którymi zmagała się wcześniej. Należy pamiętać, że nagle została wyrwana z normalnego trybu pracy i została poddana o wiele większemu obciążeniu niż na co dzień - powiedział nam w sobotę Jacek Pieśniewski, mąż pielęgniarki, która przez kilka dni po kilkanaście godzin dziennie zajmowała się pensjonariuszami domu opieki przy Bobrowieckiej.
Do pracy w prywatnym ośrodku skierował ją na mocy decyzji administracyjnej wojewoda mazowiecki, gdy niemal cały personel opuścił placówkę. Jej historię opisywaliśmy na tvnwarszawa.pl.
Ma zostać przebadana
We wtorek kobieta poczuła się źle. Skontaktowała się z lekarzem. - Pani pielęgniarce udzielono pierwszej pomocy i po chwili odpoczynku, pani sama zadzwoniła do swojego lekarza prowadzącego, który zna jej choroby współistniejące z prośbą o telekonsultację. Około godziny 18 na zlecenie tegoż lekarza, podłączono pani wlew kroplowy i po chwili odpoczynku została zawieziona do domu przez koleżankę - potwierdziła Joanna Narożniak, rzeczniczka Mazowieckiego Państwowego Wojewódzkiego Inspektora Sanitarnego. I dodała, że lekarz wystawił kobiecie zwolnienie lekarskiego obowiązujące do 24 kwietnia.
Z uwagi na kilkudniowy kontakt z około 20 zakażonymi koronawirusem pielęgniarka podjęła decyzję o izolacji. - Następnego dnia po wyjściu z ośrodka, żona skontaktowała się z sanepidem, z którym uzgodniła sposób postępowania - mówił Pieśniewski.
Powiatowy sanepid zdecydował o przebadaniu pielęgniarki na obecność SARS-CoV-2. Z uwagi na czas inkubacji wirusa, pielęgniarka musi odczekać kilka dni, aż badanie zostanie przeprowadzone. - W związku z tym, że pielęgniarka ostatni dzień w pracy była 14 kwietnia, i był to jej ostatni dzień kontaktu z osobą chorą, termin pobrania wymazu określono na 21 kwietnia - wyjaśniła Joanna Narożniak.
Wniosek o ewakuację
O problemach kadrowych prywatnego zakładu opiekuńczo-leczniczego przy Bobrowieckiej piszemy od niemal dwóch tygodni. Biuro prasowe urzędu wojewódzkiego zapewniło nas, że "wojewoda udzielił wszelkiej możliwej pomocy". I wyliczyło, że Konstanty Radziwiłł od 9 kwietnia skierował do pracy w tej placówce lekarza i 15 pielęgniarek. - Do pracy w domu opieki przy Bobrowieckiej nie stawiło się w sumie 12 pielęgniarek - podsumowało biuro prasowe.
W przesłanym do redakcji tvnwarszawa.pl oświadczeniu Marta Grzelczak, prezes prowadzącej ośrodek fundacji Nowe Horyzonty poinformowała, że zawnioskuje do wojewody o ewakuację zakażonych pacjentów do szpitali jednoimiennych. Z podobnym wnioskiem fundacja zwróciła się 9 kwietnia, jednak został on odrzucony, ponieważ uznano, że żaden z zakażonych nie wymaga hospitalizacji.
"Sytuacja powoli stabilizuje się"
W domu opieki przy Bobrowieckiej przebywa obecnie około 50 pensjonariuszy, z czego około 20 jest chorych na COVID-19. Pielęgniarkę, która poszła na zwolnienie zastąpiła inna, też wskazana przez wojewodę. Pomagają jej ochotnicy: pielęgniarka-wolontariuszka oraz student czwartego roku medycyny, a także personel niemedyczny.
- Z informacji przekazanych nam przez fundację wynika, że sytuacja w domu opieki powoli stabilizuje się. Fundacji udało się pozyskać dodatkowy personel. Od kolejnych pensjonariuszy pobierane są wymazy do badań. Żaden z zakażonych podopiecznych placówki nie wymaga hospitalizacji - przekazała nam w sobotę po południu Ewa Filipowicz, rzeczniczka wojewody mazowieckiego.
Źródło: tvnwarszawa.pl