Fakt, na początku mojej "kariery” zdarzyło się kilka stłuczek, ale nawet te nie były poważne, ot pęknięta lampa, porysowany błotnik. Mimo, że niegroźne popchnęły mnie jednak do pobrania pewnych nauk od fachowców – ludzi, dla których sport samochodowy był pasją. I o dziwo nacisk był kładziony na płynność jazdy – ocenę sytuacji drogowej, a nie na ślizganie się (zwane obecnie driftem), czy start z piskiem opon. Bowiem zrywanie przyczepności niesie ze sobą pewne ryzyko i zmniejsza wydajność.
Warto posiadać tę umiejętność, ale „ fizyki praw nie złamiesz”, jak mawiał jeden z moich kolegów nauczycieli. Zawsze szybciej ruszysz na suchym niż na mokrym – śliskim.
A wspominki te nasunęły mi się po dzisiejszej drodze do pracy, w czasie której podziwiałem wyścigi, uślizgi niezbyt kontrolowane i pęd niesamowity, a ślisko było… i jeszcze będzie...
Autor: Artur Chrzanowski / Źródło: TVN Meteo