Woda wciąż zalewa miasto St. George w australijskim stanie Queensland. Jak zaznaczają meteorolodzy, powódź utrzyma się w okolicy jeszcze przez kilka tygodni. To oznacza, że mieszkańcy St. George nie wrócą szybko do swoich domów.
Z powodu szybko wzrastającego poziomu rzeki Balonne, ponad dwa tysiące mieszkańców St. George zostało w niedzielę ewakuowanych do sąsiednich miast Dalby i Brisbane.
Lokalne służby porządkowe rozpoczęły budowanie wałów ziemnych, mających utrzymać rzekę w jej naturalnym korycie. Zapewniano o tym, że wały spełnią swoje zadanie i obejdzie się bez poważniejszych szkód, jednak w niedługim czasie woda zalała kilkadziesiąt okolicznych domów.
Zabrakło wału przeciwpowodziowego
Jak się okazuje, klęsce można było zapobiec.
- Jeśli nad rzeką stałby na stałe wał przeciwpowodziowy, wiekszość z tych domów nie zostałaby zalana - mówi Donna Stewart rządząca hrabstwem Balonne, w którym znajduje się St. George. - Chcieliśmy, żeby tak się stało, jednak nasze starania zostały zignorowane. Jest mi naprawdę przykro, że nie udało się zapobiec tragedii - dodaje.
Tygodnie z wielką wodą
Lokalne media podają, że nawet jeśli poziom wody zmaleje, upłynie trochę czasu zanim mieszkańcy St. George powrócą do swoich domów. Australijskie Biuro Meteorologiczne zaznacza, ze powódź będzie tu trwać jeszcze przez najbliższe tygodnie.
W ubiegłym roku w wyniku powodzi stanach w Queensland i Nowa Południowa Walia zginęło 35 osób, a zatopionych zostało 30 tys. domów.
Autor: map/ms / Źródło: Reuters TV, APTN