Brawley - miasto w południowej Kaliforni ogłosiło stan wyjątkowy z powodu roju wstrząsów, jakie pojawiają się tam od kilku dni. W ich wyniku około 10 tys. mieszkańców nie ma prądu i bieżącej wody. Straty sięgają już kilku milionów dolarów.
Brawley to liczące 25 tys. mieszkańców miasto, położone 275 km na południowy wschód od Los Angeles. Pierwsza seria wstrząsów zakończona dość silnym tąpnięciem o sile 5,5 st. R miała tam miejsce w miniony weekend. Druga w środę.
W wyniku strat i niebezpieczeństwa, jakie powodują ruchy skorupy ziemskiej, prezydent miasta, George Nava, ogłosił stan wyjątkowy. Taka sama sytuacja panuje w pobliskim okręgu Imperial County.
Amerykanów czeka wielkie tąpnięcie?
Według geologów z amerykańskiej agencji geologicznej USGS wstrząsów było łącznie kilkaset. W ich wyniku około 10 tys. osób pozbawionych jest prądu i bieżącej wody, co przy gorącym kalifornijskim klimacie jest trudne do zniesienia. Pomoc mieszkańcom zaoferował Czerwony Krzyż.
Lokalne przedsiębiorstwa poniosły już kilka milionów dolarów strat z powodu zamykania lub wstrzymywania produkcji i utraty płynności klientów. Pełna suma strat i szkód nie jest jeszcze znana.
Wstrząsy sejsmiczne w tym rejonie świata nie są niczym nadzwyczajnym, tym bardziej niepokoi decyzja prezydenta Brawley. Problem musi być poważny.
Sejsmolodzy z USGS twierdzą, że zwiększona aktywność wstrząsów nie oznacza, że dojdzie do jakiegoś większego trzęsienia ziemi w najbliższych dniach. Mimo to ludzi ogarnął strach.
Autor: mm/ŁUD / Źródło: Reuters