Stać na nie było tylko najbogatszych, bo kosztowały tyle co trzy mieszkania. Rozchodziły się jednak na pniu. Gdy większość mieszkańców PRL-u marzyła najwyżej o małym fiacie, toyota corolla była bowiem rarytasem. Strumyczek luksusowych wówczas aut sączył się do Polski przez Gdańsk. Miłośnicy marki szukają najstarszego egzemplarza, który trafił w ten sposób do kraju.
- Chcemy zrobić zdjęcia i udokumentować jej historię. Kto wie, może odnajdzie się jedno z aut, od których rozpoczynaliśmy swoją przygodę z Toyotą? - tłumaczy Maja Lesińska z firmy, która od 32 lat sprzedaje i serwisuje auta tej marki.
Sprowadzał je syn premiera
- Wystartowaliśmy w roku 1980 roku, na niewielkim placu i z małym warsztatem przy ulicy Dąbrowszczaków w Gdańsku. Pierwszymi toyotami, jakie oddawaliśmy w ręce klientów i serwisowaliśmy, były kwadratowe Corolle KE70, wyposażone w benzynowe silniki 1.3 litra – wspomina współpracownik Lesińskiej, Jacek Habryłło.
Sprzedawane za dolary
Auta były sprowadzane do Polski przez firmę Motoimpex, założoną przez syna ówczesnego premiera, Andrzeja Jaroszewicza. Po roku sprzedaż przejął Pol-Mot.
- Punkt wydań znajdował się latem na odkrytym lodowisku w Hali Olivia. Biuro znajdowało się zaś w sportowej szatni, na zapleczu lodowiska – wspomina pionierskie czasy Jacek Habryłło.
Samochody sprzedawane były za dolary lub bony, według cennika PeKaO. Pierwsze kosztowały 5100 USD. Pod koniec lat osiemdziesiątych trzeba było na nie wydać już 7,5 tysiąca dolarów.
Mało kogo było jednak stać na tak drogie auto. 60-metrowe mieszkanie w Warszawie kosztowało wtedy 2 tys. dolarów. We Wrocławiu, Krakowie i Gdańsku - 1500 - 1600 dolarów. Z kolei przeciętna PRL-owska pensja wystarczała na zakup - na czarnym rynku - od 15 do 50 dolarów. Po samochody zgłaszali się więc najbogatsi.
- Auta kupowali głównie marynarze i właściciele niewielkich zakładów rzemieślniczych oraz ogrodnicy. Nieważna była dla nich kwota - tłumaczy Maja Lesińska.
Jak dodaje, same pieniądze nie oznaczały, że dostanie się auto. Samochody były sprzedawane za pośrednictwem poszczególnych oddziałów banku PeKaO, a każdy oddział miał swój limit sprzedaży. Dlatego na oliwskie lodowisko zjeżdżali amatorzy toyot z innych części Polski z nadzieją na "załapanie się" na samochód w Gdańsku.
Szukają aut - Śledziliśmy losy pierwszych toyot, serwisowanych w naszym zakładzie. Jeszcze kilka lat temu widywaliśmy jeden z „naszych” samochodów, jeżdżąc po Sopocie. Niestety ostatnio zniknął – mówi Jacek Habryłło. - Kilka miesięcy temu wykupiliśmy z rąk naszego klienta jeden z egzemplarzy, sprzedany w naszym salonie w latach 80. Teraz czeka na remont. Jest to jednak późniejszy model.
Chodzi bowiem o konkretny model: toyota KE70 produkowana była od 1979 do 1984 roku. Była czwartą generacją „corolki”. 74 konny motor 1.3 był najsłabszy w całej gamie. Najmocniejszą jednostką była, dostępna między innymi w Niemczech, 115 konna jednostka 1.6 litra. W Polsce można było kupić jedynie czterodrzwiowego sedana. W innych krajach KE70 dostępna była jako 2 drzwiowy sedan, 4 drzwi, sedan, 2-drzwiowy hardtop, 3 drzwiowy hatchback, 3 drzwiowy liftback, kombi i van.
Autor: aja//kv/k / Źródło: TVN24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: Toyota Carter