Nawet dwa lata więzienia grożą 34-latkowi, który w niedzielę rano w Sopocie skasował znak drogowy i kilka słupków, a potem uciekał przed policją. Miał powód - badanie alkomatem wykazało, że miał ponad 1,6 promila alkoholu w wydychanym powietrzu. Zostanie przesłuchany, gdy wytrzeźwieje.
Około godz. 5.20 sopoccy policjanci zauważyli samochód, który jechał z dużą prędkością przez skrzyżowanie ulic Podjazd z Kościuszki.
- Kierowca rovera nie zapanował nad pojazdem. Uderzył w znak drogowy i kilka przydrożnych słupków - mówi Karina Kamińska z Komendy Miejskiej Policji w Sopocie.
Potem 34-latek jak gdyby nigdy nic ruszył w dalszą podróż. Policjanci, którzy właśnie kończyli patrolowanie "Monciaka" szybko wsiedli do radiowozu i ruszyli w pościg za mężczyzną. Kilkaset metrów dalej zatrzymali rovera.
Był pijany
Badanie alkomatem wykazało, że 34-letni mieszkaniec Gdańska miał 1,66 promila alkoholu w wydychanym powietrzu. Dwóch pasażerów również było pod wpływem alkoholu. - Kierowca trafił do policyjnej celi. Zostanie przesłuchany jak wytrzeźwieje. Pozostali dwaj mężczyźni zostali zwolnieni do domów. Oni również będą przesłuchiwani - tłumaczy Kamińska.
Kierowca rovera usłyszy zarzut prowadzenia pojazdu będą pod wpływem alkoholu, za co grożą nawet 2 lata więzienia. Ponadto 34-latek spowodował zagrożenie w ruchu drogowym. Za to wykroczenie grozi mu grzywna bądź areszt.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: aa/b / Źródło: TVN 24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: KMP Sopot