Przeprawa przez Motławę powoli się obniża, prom Żeglugi Gdańskiej nie zatrzymuje się. Kamera miejskiego monitoringu nagrała, jak jednostka niemal się prześlizguje pod kładką. Na kapitana spadła fala krytyki i nagana.
To nagranie mrozi krew w żyłach. Gdański Zarząd Dróg i Zieleni pokazał film z kamery monitoringu, na którym widać niebezpieczną sytuacją na Motławie.
Chodzi o wydarzenie z 25 lipca br. Wówczas o godz. 15.31 prom Danuta należący do Żeglugi Gdańskiej przepłynął pod obniżającą się kładką, która łączy Ołowiankę z Długim Pobrzeżem.
- Widać, że kapitan najpierw hamuje przed kładką, a potem nagle przyspiesza. To była niebezpieczna sytuacja - opowiada Magdalena Kiljan, rzecznik Gdańskiego Zarządu Dróg i Zieleni.
Na nagraniu widać, jak jednostka niemal się prześlizguje pod opuszczaną kładką. Prześwit pod opuszczoną kładką a taflą wody ma tylko 2,1 m. Gdyby prom nie zdążył przepłynąć, mogłoby dojść do tragedii. Metalowa konstrukcja przeprawy zgniotłaby górny pokład, na którym byli pasażerowie.
"Został już ukarany"
Całe zdarzenia obserwowali turyści czekający po obu stronach kładki, by przejść na drugą stronę. Na kapitana, który zdecydował się na tak niebezpieczny manewr spada fala krytyki. Mężczyzna już otrzymał naganę.
- Tutaj nie ma co komentować. Oceniam tę sytuację jednoznacznie negatywnie. Kapitan został już ukarany. Teraz przebywa na zwolnieniu lekarskim. Przejął się całą sytuacją - mówi Jerzy Latała, prezes Żeglugi Gdańskiej.
Latała podkreśla również, że wszyscy pływający po Motławie muszą się nauczyć "żyć z kładką", bo to wciąż nowość. Zaznacza także, że w regulaminie, który wydał kapitanat jest zawarta informacja, że operator kładki też powinien zareagować w takim momencie i zatrzymać kładkę.
"Jest szereg wątpliwości"
Sprawę bada gdańska policja.
- Poinformowano nas dopiero w czwartek. Wstępnie zakwalifikowaliśmy to zdarzenie, jako zagrożenie spowodowania katastrofy. Jest to przestępstwo, za które może grozić nawet kara 8 lat więzienia. Kapitan statku w czasie rejsu zawsze bierze odpowiedzialność za bezpieczeństwo pasażerów. W tym przypadku pojawia się szereg wątpliwości, co do jego zachowania - powiedziała podkom. Aleksandra Siewert z gdańskiej policji.
Funkcjonariusze planują przesłuchać kapitana, pracowników kładki oraz świadków zdarzenia.
Sprawę zbada również Urząd Morski.
Otwierana o pełnych godzinach
Kładka na Ołowiance to od czerwca nowa atrakcja Gdańska. Przeprawa znacznie skraca drogę pomiędzy historycznym centrum Gdańska a terenami położonymi na przeciwległym brzegu Motławy, w tym wyspą Ołowianką, na której - obok Polskiej Filharmonii Bałtyckiej - ulokowane jest m.in. Narodowe Muzeum Morskie.
Cała kładka - łącznie z przyczółkami ma 70 m długości oraz od 6,76 do 10,56 m szerokości. Najważniejszą jej częścią jest mierzące około 40 metrów i ważące około 90 ton zwodzone, wykonane ze stali przęsło, które po podniesieniu, umożliwia żeglugę na tym odcinku Motławy.
Od 1 kwietnia do 30 października, pomiędzy 7 rano a północą kładka jest otwierana o pełnych godzinach. W pozostałym czasie oraz poza sezonem kładka jest otwierana na prośbę jednostek pływających. Otwarcie bądź zamknięcie zwodzonego przęsła trwa około dwóch minut. Przewidywany czas, przez który po otwarciu kładka pozostaje podniesiona powinien wynieść od 10 do 30 minut. Na sygnał policji czy WOPR kładka będzie otwierana na żądanie. Ze względów bezpieczeństwa nie będzie ona otwierana przy wietrze wiejącym z prędkością większą niż 58 km na godzinę.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: aa/gp / Źródło: TVN24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: ZDiZ Gdańsk