Wtorek, 20 października Nie było żadnej pułapki na premiera ws. afery hazardowej. Była troska o interesy państwa - przekonuje Mariusz Kamiński w pierwszym telewizyjnym wywiadzie po odwołaniu go z funkcji szefa CBA. By bronić swojej prawdy gotów jest na konfrontację z szefem rządu. - Przed komisją śledczą wykażę, że premier rozmija się z prawdą - zapowiada. Przed sądem chce zaś udowodnić, że jego zwolnienie było nielegalne.
Zdymisjonowany w zeszłym tygodniu szef CBA podkreśla, że spotkanie z 14 sierpnia, na którym poinformował premiera o nieprawidłowościach w pracach nad ustawą hazardową, nie było pułapką na Donalda Tuska, a "wyrazem jego lojalności". - Miałem przekonanie, że wraz z premierem przywrócimy pierwotny, właściwy kształt tej ustawie - tłumaczył Kamiński w programie "24 godziny". Tak się jednak nie stało. Dlaczego?
"Premier rozmija się z prawdą"
Donald Tusk oraz politycy PO w ostatnich tygodniach wielokrotnie mówili o Kamińskim jako o "politycznym wojowniku PiS". Premier otwarcie zarzucił mu też, że na spotkaniu z 14 sierpnia (kiedy miał podzielić się wiedzą o nieprawidłowościach w pracach nad ustawą o grach i zakładach wzajemnych - red.) były szef CBA przyniósł mu "materiał analityczny, a nie procesowy" i poinformował, że sprawa jest zamknięta.
- Osoba, która jest premierem, ale dla mnie już przede wszystkim liderem partii, rozmija się z prawdą. Wykażę to przed komisją śledczą - mówił w TVN24 Mariusz Kamiński.
Zdymisjonowany przez premiera były szef CBA jest "gotów do konfrontacji" z Donaldem Tuskiem. - Obawiam się, że będzie ona bardzo niewygodna dla premiera - przyznał. - Dałem mu możliwość podjęcia działań bez ujawniania roli CBA w tej sprawie. Trwały działania operacyjne. Najważniejsze było, żeby Ryszard Sobiesiak nie dowiedział się, że jest podsłuchiwany - wyjaśniał.
Kamiński idzie do sądu
Ale Sobiesiak się dowiedział (25 sierpnia) i zdaniem Kamińskiego kluczowe jest teraz to, by wyjaśnić jak doszło do przecieku. - Dlatego uważam, że spotkanie u premiera z Grzegorzem Schetyną i Mirosławem Drzewieckim, pięć dni po naszej rozmowie, 19 września musi być znane opinii publicznej - zaznaczał Kamiński. Jest to bardzo ważne, bo - jego zdaniem - to właśnie wtedy"podjęto decyzję o innym rozwiązaniu sprawy, nieprzyzwoitym". Jakim? - Usunąć Kamińskiego i rozmyć sprawę - odpowiadał gość "24 godzin".
Były szef CBA nie składa broni także w sprawie odwołania go ze stanowiska. Jak ujawnił, "na drodze sądowej (w trybie administracyjnym) będzie chciał wykazać, że decyzja premiera była nielegalna. - Już rozpocząłem działania w tym zakresie - wyjawił.
"Nikt nie przyszedł do CBA, żeby nadzorować ten przetarg"
Wcześniej Mariusz Kamiński mówił dużo o aferze stoczniowej. Wyjaśniał, jak i kiedy dowiedział się o "ustawianym przetargu" na sprzedaż majątku stoczni oraz, dlaczego nie zawiadomił nikogo o "nieistniejącym inwestorze z Kataru".
Jak twierdzi były szef Biura, o tym, że z przetargiem na stocznie gdyńską i szczecińską jest "coś nie tak" dowiedział się dopiero w połowie września. - Funkcjonariusze CBA zajmowali się prywatyzacją zupełnie innego zakładu w innej części Polski (Kamiński nie chce ujawnić jakiego). Nasze działania absolutnie nie dotyczyły stoczni. (...) Dopiero na początku września zwróciłem się do moich współpracowników z pytaniem: o co chodzi z tym inwestorem katarskim? - tłumaczył odwołany szef CBA.
Jak zaznaczał "nikt nigdy nie zwrócił się do CBA o kontrolowanie tego przetargu". - Mnie do głowy, by nie przyszło, że tam może dojść do przestępstwa. (...) Absolutnie nie miałem stanowić żadnej "tarczy antykorupcyjnej". To hasło, za którym nie kryje się żaden dokument rządowy - przekonywał w TVN24.
To Marczuk-Pazura korumpowała agenta
Były szef Centralnego Biura Antykorupcyjnego bronił w programie akcji prowadzonych przez jego funkcjonariuszy, w tym "agenta Tomka", który rozpracowywał m.in. Beatę Sawicką i Weronikę Marczuk-Pazurę. W ocenie Kamińskiego "agent Tomek" ze swoich zadań wywiązywał się sumiennie.
W przypadku tej drugiej (podejrzana jest o powoływanie się na wpływy oraz żądanie i wzięcie łapówki za pośredniczenie w korzystnym rozstrzygnięciu procesu prywatyzacyjnego Wydawnictw Naukowo-Technicznych - red.) sprawa jest według Kamińskiego o tyle czysta, że Marczuk-Pazura "w ogóle nie była rozpracowywana przez CBA". A o jej zatrzymaniu przesądził fakt, że to ona (a nie odwrotnie) miała składać "agentowi" niemoralne, jeśli chodzi o przepisy prawa, propozycje. - Zaczęła składać propozycje przestępcze osobie, którą uważała za młodego przedsiębiorcę - poinformował były szef CBA. WERSJA WERONIKI MARCZUK-PAZURY.