Amerykanki Misty May-Treanor i Kerri Walsh po raz drugi wywalczyły złoty medal igrzysk olimpijskich w siatkówce plażowej. Cztery lata temu triumfowały w Atenach. W finale turnieju Amerykanki pokonały Chinki Wang Jie, Tian Jia 2:0, odnosząc 108. zwycięstwo z rzędu
Na igrzyskach w siedmiu meczach Amerykanki nie przegrały ani jednego seta. Wygrywały bez względu na zmieniające się warunki atmosferyczne - w smogu, upale czy deszczu, który towarzyszył ostatnim pojedynkom w turnieju.
- Ten deszcz nam pomógł. Na mokrym boisku czułyśmy się jak wojowniczki - przyznała po meczu Walsh.
- Turniej w Atenach nie wywołał w nas takich emocji jak tutaj w Pekinie. Tutaj dopiero dało się czuć prawdziwą presję. Było ciężko, głośno, ale udało nam się pokonać Chinki przed ich własną publicznością i to przy tej zwariowanej pogodzie - dodała Amerykanka.
May-Treanor i Walsh w Pekinie potwierdziły trwającą już kilka lat hegemonię. - W Atenach po ostatniej piłce, chciałyśmy powtórzyć sukces w następnych igrzyskach. Nikt tego jeszcze nie dokonał - zdradziła May-Treanor.
Chińczycy mieli i tak powody do zadowolenia. Obok srebra Wang Jie i Tian Jia, druga para gospodarzy - Xue Chen i Zhang Xi - dwie godziny wcześniej zdobyła brązowy medal, pierwszy dla Chin w siatkówce plażowej w igrzyskach.
- Amerykanki były od nas silniejsze i bardziej doświadczone. Zrobiłyśmy co było w naszej mocy - mówiła po meczu Tian Jia.
Mimo, że spotkania finałowe rozgrywano przy rzęsiście padającym deszczu, trybuny wypełniły się do ostatniego miejsca. 12 tysięcy kibiców, owiniętych w peleryny i schowanych pod parasolami miało się czym emocjonować. Szczególną uwagę przykuwały tancerki w bikini, które nie zważając na fatalną aurę, tańczyły w rytmie rockowej muzyki.
Źródło: TVN24, PAP