Wtorek, 13 stycznia Na konflikcie o gaz nikt nie zyskuje, a wszyscy tracą - ocenił były szef Agencji Wywiadu Zbigniew Siemiątkowski. Z tą opinią zgodzili się pozostali goście "Magazynu 24 godziny". Ponieważ gaz wciąż nie dociera do Europy - odbiorcy marzną, Ukraina traci prestiż, a Rosja - ogromne pieniądze.
W tej gazowej wojnie nie ma wygranych - podsumował Jerzy Marek Nowakowski, publicysta "Newsweeka". Według niego, najbardziej przegrani są Słowacy i Bułgarzy, którzy ponieśli największe straty w wyniku ograniczenia dostaw błękitnego paliwa. Wizerunkowo tracą zarówno Rosja, jak i Ukraina, chociaż sprawniej tę wojnę rozgrywa Kijów - ocenił publicysta. Według niego, celem tej akcji było m.in. obniżenie wiarygodności Ukrainy w oczach Europy, a nawet - w dalszym planie - odsunięcie Wiktora Juszczenki od władzy. - Ale Ukraińcy mają zapasy gazu i teraz grają Rosji na nosie, a magazyny Rosjan pękają - dodał. Dlatego - zdaniem Nowakowskiego - konflikt szybko będzie rozstrzygnięty, bo Rosjanie nie mają co zrobić z gazem i ponoszą duże straty. "Winna Ukraina" Zbigniew Siemiątkowski winą za gazowy konflikt obarcza Ukrainę. Jak przypomniał, Ukraińcy nie kwestionują, że zalegają względem Rosji z opłatami za dostawy gazu w ubiegłym roku. Jednocześnie podkreślił, że Ukraina w swoje wewnętrzne sprawy zaangażowała kraje Unii jako "kartę przetargową". - Ukraińcy tracą na prestiżu - stwierdził. W jego opinii, konflikt nie leży w interesie Rosji. Po pierwsze - spadły dochody z ropy, dlatego - w opinii Siemiątkowskiego - obecnie "nie byłoby stać Rosji na taki szantaż". Po drugie - wstrzymanie dostaw strategicznego surowca ekonomicznie uderzyło m.in. w kraje sojusznicze Rosji – np. w Grecję. – Z punktu widzenia Rosji to źle - ocenił były szef Agencji Wywiadu. "Winna też Rosja" Natomiast były minister gospodarki Piotr Woźniak nie wyklucza, że w gazowym sporze rację częściowo mogą mieć Ukraińcy. - Nie wykluczałbym złego stanu technicznego gazociągów (jak tłumaczą się Ukraińcy - red.) – stwierdził. Jego zdaniem, Rosja niepotrzebnie wstrzymała przepływ gazu, bo w warunkach mrozu puste gazociągi "zachowują się źle". Poza tym były minister zaznaczył, że Gazprom rzeczywiście mógł postawić Ukraińcom "takie warunki, które fizycznie są nie do przyjęcia". - A Rosja traci na tym pieniądze, ale nie będzie wypuszczać gazu w powietrze - dodał. Chodzi o wielkie pieniądze W opinii wiceministra gospodarki Adama Szejnfelda (PO), w całej sprawie chodzi o pieniądze i o "wielki biznes". - Dlatego obu krajom zależy na tym, by wygrać swoje – kto silniejszy, kto szybszy - mówił Szejnfeld. Wiceminister przestrzegł, że nawet jak gaz popłynie, to jeszcze nie rozwiąże to problemu bezpieczeństwa energetycznego. - Europa powinna szukać innych, niezależnych źródeł gazu - uważa Szejnfeld. mon/mlas