Czwartek, 17 września - Gdyby negocjacje skończono szybciej, można by rozpocząć inwestycje w Polsce jeszcze z administracją George’a Busha. Bylibyśmy w zupełnie innym miejscu – stwierdził Aleksander Szczygło komentując wycofanie się USA z tarczy antyrakietowej.
Gość programu „24 godziny” zaznaczył, że wolty amerykańskiej administracji nie uważa za „katastrofę”, ale za zdecydowaną zmianę na pewno. Dał do zrozumienia, że odpowiada za nią, przynajmniej w części, rząd Donalda Tuska.
"Niezdecydowanie rządu"
- Samo dochodzenie do porozumienia było obarczone wieloma przerwami. Od jesieni 2007 najpierw przez trzy, potem przez kolejne dwa miesiące nie było żadnych negocjacji. Zadziałały dwa czynniki: nowa administracja amerykańska nie ma dookreślonej polityki bezpieczeństwa, a do tego doszło niezdecydowanie polskiego rządu – uważa szef BBN.
Jego zdaniem, gdyby negocjacje były skończone wcześniej, można by rozpocząć inwestycje w Polsce jeszcze z administracją Busha, dużo bardziej przychylną tarczy.
"7 lat to bardzo dużo"
Szczygłę zwłaszcza martwią dwie kwestie. Po pierwsze, według nowej propozycji system obrony ma być mobilny. - Gdyby się okazało, ze komuś się on nie podoba, albo należałoby go poświęcić w ramach kompromisu, to można go wyprowadzić – zwrócił uwagę. Druga kwestia to horyzont czasowy. – Te 6-7 lat to w polityce bardzo dużo. Ten punkt budzi zaniepokojenie – przyznał.
Szef BBN skrytykował też premiera, że rozmawiał z Barackiem Obamą dopiero w czwartek. - Jeżeli prezydent dzwoni, to się podnosi słuchawkę. O każdej porze dnia i nocy. Nikt z błahego powodu nie dzwoni tylko po to, żeby go obudzić – uważa Szczygło.