Piątek, 8 sierpnia - Bombardowanie Gruzji i wprowadzenie obcych wojsk jest niedopuszczalne. Sytuacja wymknęła się spod kontroli – powiedział w "Magazynie 24 godziny" Radosław Sikorski. Według szefa polskiej dyplomacji, na konflikcie stracą obie strony.
Polski minister spraw zagranicznych sytuację w Osetii Południowej skrytykował… dyplomatycznie. - Kilku aktorów tych wydarzeń źle skalkulowało swoje zdolności i prawdopodobne zachowania innych aktorów. Ale niezależnie od tego, kto i co przekalkulował, bombardowanie Gruzji i wprowadzenie obcych wojsk jest niedopuszczalne - stwierdził. Jak dodał, jest to apel, by "przywrócić stan poprzedni i wrócić do rozmów".
- Polskie stanowisko to nawoływanie do umiaru i poszanowania integralności terytorialnej Gruzji. To wspólny apel rządu i prezydenta – podkreślił Sikorski. (CZYTAJ WIĘCEJ O REAKCJI POLSKI NA WOJNĘ)
"Europa musi mówić jednym głosem"
Polski MSZ, jak zapewnił Sikorski, trzyma rękę na pulsie. - Jestem w kontakcie z premierem, dwukrotnie rozmawiałem z prezydentem Kaczyńskim, jesteśmy w kontakcie z UE i USA – wyliczył. Jak dodał, Polska musi „grać w koncercie mocarstw”. - Stąd moje rozmowy dziś i jutro, by Europa mówiła jednym głosem. Trzeba przekonać aktorów konfliktu, że jego deeskalacja jest w ich interesie – uważa szef MSZ.
Według niego na konflikcie o Osetię Południową stracą i Rosja, i Gruzja, a najbardziej sami Osetyjczycy. – W tym zapalnym regionie każdą okazję zagrania na nosie rywalowi łatwo się wymykają spod kontroli. I reagując nadmiernie można wszelkie rachuby odwrócić przeciwko sobie – przestrzegł Sikorski.
"Co dalej? Nie jestem wróżką"
Pytany, jaka jest perspektywa rozwiązania konfliktu, szef MSZ był ostrożny. - Nie jestem wróżką. Przywódcy rozmawiają w Pekinie, leci do Gruzji delegacja UE, przedstawiciel USA – ale sukces osiągną tylko wtedy, gdy obie zaangażowane strony będą gotowe do kompromisu. Nie ma na razie potrzeby angażowania przedstawiciela Polski, ale nie wykluczmy tego – dodał.