Środa 12 listopada 2008r. Romuald Szeremietiew, którego polityczną karierę przed laty zrujnowały korupcyjne oskarżenia, atakuje swoich dawnych przełożonych. - Za prowokacją w mojej sprawie stali dzisiejsi bardzo wysocy urzędnicy państwowi - mówi w "Magazynie 24 godziny" TVN24 były wiceminister obrony narodowej w rządzie Jerzego Buzka. I choć wprost oskarżeń nie formułuje, to sugeruje, że Bronisław Komorowski i Janusz Onyszkiewicz mieli coś wspólnego z - jak twierdzi - wymierzoną przeciwko niemu prowokacją.
Z pracy w ministerstwie odszedł w atmosferze skandalu po publikacji tekstu w "Rzeczpospolitej". Zdaniem dziennikarzy Szeremietiew zaangażowany był w aferę korupcyjną związaną z zakupem sprzętu wojskowego przez polską armię. Miał także zdradzić tajemnicę państwową swojemu asystentowi Zbigniewowi Farmusowi.
"Byłem niewygodny"
Jego zdaniem, cała sprawa była prowokacją inspirowaną przez "obecnych bardzo wysokich urzędników państwowych". Szeremietiew uważa, że był dla któregoś z nich niewygodny. Twierdzi, że był przeciwny zakupowi przez wojsko samolotów F-16, bo był to sprzęt przestarzały. On sam opowiadać miał się za inwestycją w przyszłościowy projekt F-35. - Ale w tym przypadku, nie mielibyśmy pakietu offsetowego, a na nim zależało politykom w MON - uważa Szeremietiew.
Jego samego w całej sprawie boli sposób, w jaki został z ministerstwa wyrzucony. - Jeśli były zasadne podejrzenia co do mojej uczciwości, to należało mnie zdymisjonować i potem nasłać służby, które by to sprawdziły - mówi były wiceminister i dodaje, że stało się odwrotnie. - To decyzją moich przełożonych Bronisława Komorowskiego i Janusza Onyszkiewicza moją sprawą zajmował się sam szef kontrwywiadu - twierdzi Szermietiew.
Zapowiada apelację
Jak się zarzeka, cała sprawa od początku była grubymi nićmi szyta. - Służby specjalne zbierają materiał operacyjny, na podstawie którego prokuratura tworzy materiały procesowe. Jeśli pierwsze były dobre, to drugie są "żelazne". A widać, że nie były - mówi były wiceminister i dodaje: - Zarzut był wobec mnie taki, że miałem dostać 10 lat więzienia. A dostałem 3 tysiące złotych grzywny za zdradzenie tajemnicy państwowej Farmusowi! - zauważa Szeremietiew i zapowiada odwołanie nawet od tego wyroku.
- Farmus został uniewinniony. Dlaczego więc płacić mam za coś, co było zgodne z prawem? - pyta retorycznie.
Wyroki ws. artykułu
Proces w sprawie artykułu w "Rz" trwał od 2005. W październiku 2008 sąd I instancji uniewinnił Szeremietiewa od głównych zarzutów: korupcji oraz zarzutu przekroczenia uprawnień i działanie na szkodę interesu publicznego. Sąd umorzył też postępowanie co do przekroczenia uprawnień w związku z przedawnieniem oraz skazał na grzywnę za bezprawne ujawnienie swojemu asystentowi, Zbigniewowi Farmusowi, tajemnicy państwowej.