Czescy piłkarze, kibice i politycy wciąż nie otrząsnęli się z szoku po porażce 2:3 z Turcją. Piłkarze wracają do domu, a premier deszczową pogodę w Pradze tłumaczy jako "płacz po niedzielnym meczu".
Premier Mirek Topolanek na konferencji prasowej po spotkaniu z prezydentem Francji Nikolasem Sarkozy powiedział, że deszcz został sprowokowany przez niedzielną przegraną z Turcją. - Przepraszam za ten deszcz. Myślę jednak, że to jest jeszcze płacz po niedzielnym meczu. Ta porażka była zwiastunem takiej pogody - powiedział szef czeskiego rządu.
Wstrząsający mecz z Turkami
Mecz Turcji z Czechami był emocjonujący i dramatyczny. Turcy wygrali, mimo że do 87. minuty przegrywali 1:2. Dwie bramki zdobyte w ostatnich minutach - po błędzie bramkarza Petra Cecha - przez Nihata Kahveci przesądziły o tym, że to zespół znad Bosforu zagra w ćwierćfinale.
- Niestety futbol bywa i taki jak w niedzielę. To co się stało w meczu z Turcją będzie mnie "męczyć" długo, tym bardziej, że o wyniku zadecydowały moje błędy - powiedział w rozmowie z dziennikarzem Lidovych Novin bramkarz reprezentacji Petr Cech.
- Mamy tak doświadczony zespół, że nie powinniśmy przegrać - ocenił sytuację kapitan Czech Tomas Ujfalusi.
Przegrana przekreśliła awans reprezentacji Czech do ćwierćfinałów.
Źródło: PAP, tvn24.pl