Miało być pięknie. Stefan Hula prowadził po pierwszej serii, Kamil Stoch zajmował drugie miejsce, ale w przedziwnym konkursie na normalniej skoczni w Pjongczangu karty rozdawał wiatr. Złoto dla Niemca Andreasa Wellingera. Stoch tuż za podium, Hula piąty.
Srebro zgarnął Norweg Johann Andre Forfang, brąz jego rodak Robert Johansson.
Skoczkowie nie mieli łatwego życia. Seria próbna przebiegła w miarę sprawnie, ale konkurs ciągnął się niemiłosiernie. Karty rozdawał wiatr. Zawodnicy schodzili z belki, byli wstrzymywani. Bułgar Władimir Zografski dopiero za trzecim razem mógł odepchnąć się od belki.
Loteria na skoczni
Jedni mieli pecha, bo trafili na trudne warunki, inni trafili los na loterii. Jak Kevin Bickner. Szerzej nieznany 21-letni skoczek z USA skoczył 109 metrów, osiągając rozmiar skoczni. Pewnie nawet sam nie spodziewał się, że będzie na ustach wszystkich jako lider olimpijskiego konkursu. Był nim do skoku 28. na liście startowej Ryoyu Kobayashiego, który objął prowadzenie, choć wylądował o metr krócej. Słabo spisał się za to Maciej Kot, zwycięzca próby przedolimpijskiej przed rokiem. Po uzyskaniu 99 m tylko pokręcił głową z niezadowolenia.
Skoczyć zdążył jeszcze Simon Ammann. Czterokrotny mistrz olimpijski huknął 105 metrów i był drugi.
Znowu zaczęło wiać. Peter Prevc po tym, jak drugi raz zszedł z belki, przykrył się kocem, bo na górze było też potwornie zimno. Słoweńca kapryśna aura wybiła z rytmu, skoczył tylko 98,5 metra. Mijała dobra godzina od rozpoczęcia konkursu, a był to dopiero 36. zawodnik z pięćdziesięciu startujących.
Skok życia Huli
Jako 39. ruszał Hula. Nie musiał długo czekać na zielone światło. I odpalił skok życia - 111 metrów! Do tego w nienagannym stylu. Zdecydowanie prowadził i mógł patrzeć, co zrobią rywale.
Ci robili co mogli, ale zbliżyć się do Huli nie dali rady. Warunki zmieniały się diametralnie. Dawid Kubacki, który zachwycał na treningach i w kwalifikacjach, oddał najkrótszy skok w najważniejszej próbie - 88 metrów. Miał bić się o medale, nie znalazł się nawet w drugiej serii. Po skoku tylko uniósł ręce w geście bezsilności. Zostało ostatnich trzech zawodników. Wellinger skoczył 104,5 metra. Na 106. metrze wylądował jego rodak Richard Freitag. Stoch walczył w powietrzu i osiągnął 106,5 metra. Był drugi razem z Norwegiem Johannem Andre Forfangiem, ale nie sprawiał wrażenia zadowolonego. Hula prowadził z przewagą 5,9 punktu.
Wiatr namieszał
W drugiej serii wiatr nadal nie odpuszczał. Pod narty powiało Prevcowi, który po kiepskim pierwszym skoku odpalił 113 metrów. Mimo najdłuższego skoku w konkursie o czołowych lokatach mógł zapomnieć. Za to Kot musiał dwa razy schodzić z belki, ale mimo to poprawił się o trzy metry. Długo trzeba było czekać na decydujące próby. Równo o północy miał skoczyć Amman, 11. po pierwszej serii, ale Szwajcar został wycofany. Wiatr nie chciał się poddać, więc zawodnik cztery razy musiał schodzić z belki.
Zaraz po nim rekord skoczni - 113,5 metra - wyrównał Norweg Robert Johansson. Ten sam rezultat osiągnął piąty po pierwszej serii Wellinger. Niemiec ze sporą przewagą objął prowadzenie i zaczęła się walka o medale. Po słabszym skoku Forfanga Wellinger wiedział, że ma już medal.
Teraz Stoch. 105,5 metra i skoczek z Zębu miał świadomość, że zaprzepaścił szansę na medal. Był czwarty.
Został Hula. 105,5 metra i oczekiwanie z kolegami. Spodziewał się, że będzie na podium, spadł na piątą pozycję. Koszmar - biorąc pod uwagę euforię po pierwszej serii.
Złoto dla Wellingera.
Autor: kz / Źródło: sport.tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA