Poniedziałek, 24 sierpnia Album grającego ekstremalnie ciężką muzykę Behemotha trafił na prestiżowa listę magazynu "Billboard". Polskiemu wykonawcy nie udało się to nigdy wcześniej, choć lista ta publikowana jest od 50 lat. - Jak tam trafiliśmy? Polecieliśmy samolotem - żartuje Adam Darski, lider zespołu.
Podstawą sukcesu jest ciężka praca - taką maksymę wyznaje Nergal.
- W 2003 roku polecieliśmy na naszą pierwszą trasę do USA. Od tamtego czasu zagraliśmy już 15 tras w Ameryce. Wydaliśmy na tamtejszym rynku 4 płyty, udzielamy wywiadów, kręcimy klipy, jesteśmy tam - tłumaczył Darski w programie "24 godziny".
Choć początki były ciężkie Nergal i jego koledzy nie zrażali się. - Jeździliśmy maleńskim vanem, spaliśmy gdzie popadło, ale zawsze robiliśmy to, co kochamy, to, co jest naszą pasję. Zawsze byliśmy okropnie zdeterminowani i chcieliśmy pokazać, jak dobra jest nasza muzyka - przekonywał lider Behemota.
Czas na Dodę?
Czemu więc jego partnerka jeszcze nie podbiła Stanów? - Po prostu Doda jeszcze nie zabrała się za tamten rynek - nie ma wątpliwości Adam Darski.
Zdaniem Hirka Wrony popularnego dziennikarza muzycznego, ciężka praca to jednak nie jedyna przyczyna sukcesu Behemota. - Adam jest bardzo skromnym człowiekiem i nie mówi o wszystkim. Przed wszystkim jest świetnym gitarzystą, ma ogromny talent i wizję tego, co chce osiągnąć. Ma też szczęście pracować ze świetnymi ludźmi - ocenił Wrona.
Mord na pudelku?
Darski w mainstreamowych mediach pojawia się zwykle w dwóch kontekstach. Dziennikarze pytają go albo o związek z Dodą albo o... satanizm.
I tym razem Nergal nie chciał odpowiedzieć na pytanie, czy jest satanistą. I jak zwykle inteligentnie z tego wybrnął. - Myślę, że w Polsce hasło "satanizm" jest zdemonizowane - stwierdził artysta.
Tak czy siak trzeba przyznać, że nie przystał na zgłoszoną przez Tomka Kina, dziennikarza muzycznego, propozycję, by na antenie zabić pudelka, którego Darski miałby wyciągnąć spod stołu. Lider Behemota ledwie się uśmiechnął.