Reprezentacja Kostaryki sprawiła największą jak na razie niespodziankę na tegorocznym mundialu i już teraz zapisała się w annałach piłki nożnej. Mało tego, gdyby zasady przyznawania tytułu mistrza świata były podobne jak te w boksie - piłkarze z Ameryki Środkowej świętowaliby tytuł właśnie w sobotę.
Kostarykanie nie byli w stanie pokonać Urugwaju w poprzednich ośmiu meczach (sześć porażek i dwa remisy). Udało się dopiero w sobotę. A sensacyjne zwycięstwo 3:1 było dopiero pierwszym od 2002 roku odniesionym na mistrzostwach świata. Wówczas pokonali Chiny 2:0 (na MŚ w 2006 r. trzy porażki, a w 2010 nie uczestniczyli). To odniesione w sobotę w Manaus ma jednak szczególny smak.
Na wagę tytułu
Zespół z Ameryki Środkowej dokonał nie lada sztuki, bowiem było to pierwsza wygrana nad mistrzem świata od 54 lat. Wtedy "Los Ticos" pokonali aż 3:0 Brazylię - triumfatora MŚ' 1958. Teraz ich ofiarą był triumfator Copa do Mundo 1930 i 1950.
Udało się dzięki golom Joela Campbella, Oscara Duarte i Marco Ureny. To także najwyższe zwycięstwo jakiejkolwiek drużyny ze strefy z Concacaf nad tą ze strefy Conmebol w ostatnich 84 latach!
Po zwycięstwie nad "Celeste" w Kostaryce zapanowała wielka euforia, porównywalna nawet do tej za zdobycie mistrzostwa świata. Okazuje się, że nie na wyrost. Gdyby bowiem zasady przyznawania tytułu były podobne jak te w boksie, gracze Jorge Luisa Pinto zostaliby w sobotę "nieoficjalnymi mistrzami świata".
Ostatnio tytuł ten należał do reprezentacji Urugwaju, która pokonała Argentynę. W sobotę "Charruas" przegrali jednak z Kostaryką, zatem tytuł jedzie do Ameryki Środkowej.
Pierwszym nieoficjalnym mistrzem świata zostali Anglicy, kolejnym zaś Szkoci, którzy co ciekawe dzierżyli go najwięcej razy w historii (rozegrali 103 spotkania - jako nieoficjalni mistrzowie).
Autor: lukl / Źródło: sport.tvn24.pl