Wtorek, 1 czerwca Ze stenogramów czarnych skrzynek nie wynika, żeby piloci lądowali w Smoleńsku pod presją – uważa Gromosław Czempiński, zastrzegając jednak, że „sztywny zapis” nie uwzględnia emocji pilotów. Zdaniem płk Tomasza Pietrzaka natomiast obwinianie załogi jest niesprawiedliwe
Goście Bogdana Rymanowskiego podkreślali, że stenogram nie daje ostatecznych odpowiedzi i nie można na jego podstawie wnioskować o przyczynach katastrofy. – Cały czas jest dużo znaków zapytania, w sumie niewiele nam to dało. To tylko zapis jednego elementu, a potrzebujemy jeszcze zapisu parametrów lotu. Brzmi to dramatycznie, ale wciąż nie wiadomo, dlaczego prezydencki samolot znalazł się tak nisko od progu pasa – stwierdził były dowódca 36. specpułku płk Tomasz Pietrzak.
Gromosław Czempiński z kolei zwrócił uwagę, że na wskazania wysokości podawane przez nawigatora, nie słychać reakcji pilota. - Nie można też wyczytać z głosu nawigatora, czy jest tam jakieś zdenerwowanie. Nie ma zapisanej żadnej reakcji na to, że jest 90 m i na komendę „odchodzimy” – zauważył.
"Nawet nie myślę, że mógł odpaść silnik"
Pytani o teorię, że przyczyna katastrofy mogła być utrata sterowności, a konkretnie odpadniecie silnika, obaj piloci byli sceptyczni. - Nawet nie myślę, że mógł odpaść silnik. Zatrzymałem się na wysokości 100 m i do tej pory mogę zinterpretować ten lot, dalej to jest praca komisji. Opieranie się na rejestratorze głosowym to tylko spekulacje – stwierdził Pietrzak. A Czempiński dodał, że odpadnięcie silnika powinny zarejestrować czarne skrzynki, dlatego jest to „trudne do wyobrażenia”.
Pietrzak zapewnił też, że na tym etapie śledztwa nie można przesądzać o winie pilotów. - Oni odpowiadali za cały lot, ale byli tylko elementem wykonawczym całego procesu decyzyjnego, żeby tam właśnie lecieć. Obwinianie załogi, tylko załogi, jest wielce niesprawiedliwe – stwierdził. Nie oznacza to jednak, jego zdaniem, że któryś z pasażerów wywierał na pilotów nacisk, żeby lądowali w Smoleńsku mimo mgły.
"Nie sądzę, żeby były tam znamiona nacisku"
Kilka minut przed katastrofa w kokpicie słychać słowa Mariusza Kazany, szefa protokołu dyplomatycznego MSZ. - Na razie nie ma decyzji prezydenta, co dalej robić - mówił Kazana na wieść o trudnych warunkach atmosferycznych.
- Wydaje mi się, że to standardowa procedura miedzy głównym pasażerem a załogą. Nie sądzę, żeby były tam znamiona nacisku. To rozsądna dyskusja i jak najbardziej słusznie prowadzona rozmowa – uważa pułkownik. Także Czempiński, pytany o ewentualne naciski, odparł: - W moim odczuciu nie.
A słowa Kazany, jego zdaniem, oznaczały, że prezydent ma podjąć decyzję, czy samolot ma czekać nad Smoleńskiem, aż się pogoda poprawi, czy polecieć na jedno z zapasowych lotnisk.
kaw//mat