Poniedziałek, 22 lutego - To był cały cykl rozplanowanych akcji, kierowanych przez Mińsk - mówiła o prześladowaniach Związku Polaków na Białorusi jego przewodnicząca Andżelika Borys w "Rozmowie Rymanowskiego" w TVN24.
– Na Białorusi wszystko jest kontrolowane przez prezydenta Łukaszenkę. Jeżeli by miał miejsce jeden przypadek... Ale to był cały cykl rozplanowanych akcji, kierowanych przez Mińsk. Trudno powiedzieć, że to ktoś za plecami Łukaszenki to robił - powiedziała przekonując, że naciski na obywateli wzrosły m.in. w związku ze zbliżającymi się wyborami prezydenckimi na Białorusi. - To nie tylko dotyczy Polaków.
To, że pani minister zajęła się sprawą Związku jest bardzo ważne, bo przedstawia sprawę na arenie międzynarodowej. Nie jako konflikt na tle narodowościowym, rozłam wewnątrz organizacji - bo tak przedstawiają władze białoruskie - tylko jako problem w kontekście łamania praw człowieka i przestrzegania praw mniejszości. Andżelika Borys, szefowa Związku Polaków na Białorusi
Reakcja - wystarczająca
Przewodnicząca Związku Polaków na Białorusi odniosła się też do poniedziałkowego wystąpienia szefowej dyplomacji Unii. Katherine Ashton mówiła, że jest zaniepokojona sytuacją Polaków, ale nie będą teraz wyciągane żadne sankcje wobec Białorusi. I choć brak kategorycznej reakcji spowodował falę krytyki w Polsce, Borys przekonuje, że to jest i tak wiele.
- Ja jako obywatelka Białorusi nigdy nie nawoływałam do sankcji. Myśmy od 2005 roku apelowali o dialog, o uznanie, normalizację. Za każdym razem nie mamy odpowiedzi z drugiej strony. To, że pani minister zajęła się sprawą Związku jest bardzo ważne, bo przedstawia sprawę na arenie międzynarodowej. Nie jako konflikt na tle narodowościowym, rozłam wewnątrz organizacji - bo tak przedstawiają władze białoruskie - tylko jako problem w kontekście łamania praw człowieka i przestrzegania praw mniejszości.
Zalane zamki, kontrole i prześladowania
Wczoraj akurat wróciłam z pracy i w mieszkaniu były zalane zamki klejem. Opóźniło to mi mój wyjazd. Koledzy musieli po raz kolejny - już nie liczyłam który z rzędu - zmienić zamek.
Borys przyznaje jednak, że życie obywateli Białorusi jest trudne. Ale tym z polskim obywatelstwem szczególnie doskwierają służby bezpieczeństwa.
- W ostatnim czasie jest to (obecność służb bezpieczeństwa - przyp.) dosyć widoczne. Nawet się nie kryją. Jak jechałam tu do Polski, też towarzyszył nam samochód do samej granicy. Po drodze zostaliśmy zatrzymani przez milicje drogową - mówiła Borys.
Jednak dla Borys, która relacjonuje te wydarzenia z zupełnym spokojem, jest to sytuacja niemalże naturalna. - Ja się nie zastanawiam nad tym. Jest to widoczne, być może dlatego, żebyśmy wiedzieli, że jesteśmy obserwowani. To jest ich zadanie. Nasze jest funkcjonować w takich warunkach, jakie mamy - mówi.