Skorzystają tylko najcierpliwsi. Według nowych zaleceń poznańskiego MPK, z rowerem będzie można wejść wyłącznie do 35 z 300 autobusów. Do tramwajów - wcale. Do tego za każdym razem trzeba zapytać o pozwolenie kierowcę. Wojciech Tulibacki, prezes spółki, doprecyzowuje w niekorzystny dla rowerzystów sposób punkt w regulaminie, który jeszcze w zeszłym roku był uznawany za "krok naprzód". W środowiskach cyklistów zawrzało.
Na środowym Posiedzeniu Komisji Bezpieczeństwa i Porządku Publicznego zarząd MPK postanowił skonkretyzować punkt regulaminu, który z pozoru umożliwiał każdemu przewóz roweru.
Prezes spółki, Wojciech Tulibacki zakazuje wsiadania z rowerem do wszystkich tramwajów. Jeśli ktoś chce skorzystać w tym celu z autobusu, ma do dyspozycji tylko 35 z 300, które jeżdżą w taborze miejskim, bo tylko tyle z nich posiada specjalne pasy, którymi można przymocować rower do poręczy.
Bez zgody kierowcy roweru nie wprowadzisz
To nie wszystko. Za każdym razem trzeba będzie też poprosić o zgodę kierowcę, który ma prawo pozwolenia na wejście z rowerem nie wydać.
- To on odpowiada za szkody w razie wypadku. Proszę sobie wyobrazić sytuację, w której rower zrani któregoś z pasażerów. To duża odpowiedzialność - tłumaczy rzecznik MPK Iwona Gajdzińska.
Niepokorny rowerzysta, który nie będzie chciał wrócić z rowerem na przystanek, może nawet doprowadzić do zakorkowania ulicy. - Kierowca ma prawo w takiej sytuacji zatrzymać autobus i czekać tak długo, aż delikwent nie opuści pojazdu - dodaje.
Radość nie trwała długo
Jeszcze w ubiegłym roku poznańscy cykliści świętowali małe zwycięstwo, bo po zmianie wprowadzonej przez wiceprezydenta Mirosława Kruszczyńskiego można spokojnie przewieźć swój rower nie tylko w przypadku nagłej ulewy czy pękniętej opony, jak było do tamtej pory.
"Prezent" dla cyklistów reguluje jednak enigmatyczny paragraf regulaminu ZTM, który nie precyzuje, kto jest odpowiedzialny za ewentualne szkody wyrządzone w przypadku, kiedy rower przewróci się, coś zniszczy, kogoś zrani. Sugeruje jedynie, że sprzęt nie może zagrażać bezpieczeństwu innych pasażerów i im przeszkadzać.
"Zabrane ze sobą rzeczy, w tym również rower, należy przewozić w sposób niezagrażający bezpieczeństwu i porządkowi w pojeździe, niestwarzający możliwości wyrządzenia szkody, nieprzeszkadzający współpasażerom i nienarażający ich na niewygody."
"Wiadomo, że jak jest tłok, to się nie pcham"
Do zmian dochodzi kolejne ograniczenie: do pojazdu wpuszczony może być tylko jeden rower, który najprawdopodobniej zostanie wyproszony w przypadku pojawienia się osoby na wózku inwalidzkim czy matki z wózkiem dziecięcym.
- Przecież rowerzyści myślą, kierują się zdrowym rozsądkiem. Wiadomo, że kiedy autobus jest pełny, albo widzę rodziców z wózkiem, to czekam na kolejny, nie pcham się do środka. Takie sztywne interpretacje przepisów są absurdalne. Zakazy nie są dobrą drogą wychowywania obywateli - przekonuje Szymon Szynkowski vel Sęk, radny PiS.
Dodaje też, że to osoba przewożąca rower powinna odpowiadać za wszystkie możliwe konsekwencje transportowania bagażu.
Bunt środowiska rowerzystów
Poznańska Masa Krytyczna nie kryje oburzenia. - Jestem bardzo zdziwiona tymi zmianami. Prezes Tulibacki w żaden konkretny sposób nie powiedział wcześniej, jak interpretować przepisy, a teraz odwraca się plecami. To, że o przewóz roweru trzeba pytać kierowcę nie jest podane jasno w regulaminie - mówi Kamila Sapikowska, reprezentantka masy.
Inny reprezentant rowerzystów podkreśla, że spółka MPK nie od dziś zmusza ich do niekonwencjonalnych rozwiązań.
- Wcześniej rowerzyści musieli sobie radzić na swój sposób, spuszczali powietrze z dętek i udawali, że zepsuł im się rower. Nowe zmiany sugerują, że tabor jest nieprzygotowany na zróżnicowany transport, zaraz usłyszymy, że nie będzie można przewozić inwalidów? - pyta ironicznie Adam Beim z sekcji Rowerzystów Miejskich.
Bagażniki? "Nie, bo nie"
Rowerzyści są w stanie zaakceptować zmiany, jeśli w autobusach i tramwajach pojawią się specjalne bagażniki. Nic jednak nie wskazuje na to, żeby tak miało się stać.
- Ostatnio, kiedy wystąpiliśmy z propozycją zainstalowania takich bagażników, usłyszeliśmy coś w rodzaju „nie, bo nie”. MPK tłumaczyło się nadmiarem pracy z homologacją - żali się Sapikowska.
- Bagażniki są w Austrii, są w San Francisco, gdzie autobusy muszą pokonywać wzniesienie za wzniesieniem. Trzeba zwiększać zainteresowanie przewoźnikiem, a tu sam prezes promuje odwrotny trend - dodaje.
35 autobusów musi wystarczyć
Dyskusję kończy rzecznik MPK, twierdząc, że sprawa nie jest tak problematyczna, na jaką wygląda: – Na 865 skarg, jakie otrzymaliśmy, tylko 10 dotyczyło przewozu rowerów. Były to skargi na kierowców, którzy nie pozwolili pasażerom wejść z jednośladem do autobusu. Będziemy rozważali zamontowanie specjalnych pasów w starszych pojazdach, jak na razie mamy je w 35.
Autor: ww / Źródło: TVN 24
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24