Najpierw był sygnał o lądowaniu awaryjnym do wieży kontroli lotów na poznańskiej Ławicy. Potem sygnały od mieszkańców północnej Wielkopolski, którzy widzieli nisko lecący samolot. Szukało go 100 osób na lądzie i z powietrza. Ale ani maszyny, ani pilota nie znaleziono. Poszukiwania przerwano. Zostaną wznowione, jeśli pojawią się jakieś nowe informacje.
Informacje od pilota o awaryjnym lądowaniu wieża kontroli lotów na Porcie Lotniczym Ławica odebrała w sobotę około godziny 23. Pilot miał nadać sygnał alarmowy "mayday".
- W okolicach miejscowości Jaryszewo w powiecie szamotulskim trwają działania straży pożarnej w związku z poszukiwaniami samolotu, który mógł lądować awaryjnie – informował oficer dyżurny wielkopolskiej straży pożarnej.
W akcję włączyło się pięć zastępów straży pożarnej. W Jaryszewie znajduje się niewielkie lądowisko, w okolicach którego do późnych godzin nocnych trwały działania poszukiwawcze.
Bezskuteczne. Lot nie był zarejestrowany, a także nie był widoczny na radarach.
Mieszkaniec widział nisko lecący samolot
Po sygnale od mieszkańca miejscowości Kiszewo poszukiwania wznowiono w niedzielę. Strażacy i policjanci sprawdzali lasy i dorzecze Warty na pograniczu powiatów obornickiego i szamotulskiego. - Policjanci rozpytywali okolicznych mieszkańców, ale jedyne, co widzieli, to samolot, który leciał nisko, ale nikt nie widział, żeby maszyna spadała – powiedziała młodszy aspirant Sandra Chuda, oficer prasowa szamotulskiej policji.
W poszukiwaniach brało udział około 50 strażaków i 40 funkcjonariuszy policji wspieranych przez śmigłowiec.
"Straż pożarna, policja, służby leśne oraz osoby prywatne z powiatów szamotulskiego i obornickiego przeczesywały dzisiaj okolice Jaryszewa, rzekę Wartę oraz pobliskie lasy i łąki (...) Akcję prowadzono także z wody za pomocą łodzi strażackich z Wronek, Szamotuł oraz Obornik. Aż w końcu do akcji zaangażowano policyjny śmigłowiec, wyposażony w kamerę termowizyjną, który przyleciał z Wrocławia. Co ciekawe, poszukiwania wspomogli również członkowie grupy Enduro OBRZ, którzy przy pomocy motocykli mogli pokonać najtrudniejsze leśne tereny" - podawał w niedzielę portal mojewronki.pl, który zamieścił zdjęcia z akcji poszukiwawczej.
"Nie wiemy, czy to był jakiś głupi żart, czy faktycznie ktoś wzywał pomocy"
Ale samolotu nie udało się odnaleźć. - Nie wiadomo tak naprawdę, czy to był jakiś żart, czy faktycznie ktoś wzywał pomocy – mówi Chuda.
Nie wiadomo też, co miało stać się z maszyną. - Nie wiadomo, czy samolot w ogóle lądował awaryjnie w naszym rejonie, czy doszło do jakiegoś zdarzenia z jego udziałem. Dyżurni ruchu lotniczego z Poznania nie byli w stanie namierzyć miejsca nadania tego sygnału. Rejon, w którym on mógł lądować awaryjnie lub się rozbić, to obszar 50 km wokół wieży kontroli lotów w Poznaniu – zaznaczyła.
Policjanci do tej pory nie otrzymali też żadnej informacji o zaginięciu osoby, które można by powiązać z akcją poszukiwawczą.
Służby nie planują wznowienia sprawdzania terenu w poniedziałek. - Chyba że pojawiłyby się jakieś nowe informacje – zaznacza Chuda.
Źródło: PAP/TVN24
Źródło zdjęcia głównego: MojeWronki.pl