- W czasie kryzysu rozwiązania "usztywniające relacje" na rynku byłyby bardzo ryzykowne - tak wicepremier Waldemar Pawlak odniósł się do doniesień, że premier w piątek ma ogłosić, że składki ZUS będą płacone także m.in. od umów o dzieło.
W programie "Jeden na jeden" w TVN 24 rzecznik prasowy rządu Paweł Graś, pytany czy premier ogłosi w swoim tzw. drugim expose, że od wszystkich umów będzie płacony ZUS uchylił się od odpowiedzi. - To musimy poczekać na wystąpienie premiera. Wiemy, że jest to problem o którym warto rozmawiać. Czy ostatecznie znajdzie on swoje rozwiązanie w wystąpieniu premiera - zobaczymy. Na pewno jest to jeden z tematów nad którym ministrowie w rządzie bardzo poważnie rozmawiają - stwierdził w TVN 24 Graś.
O tym czy w wystąpieniu Tuska pojawi się taka propozycja nie chciał też mówić wicepremier Waldemar Pawlak. - Nie widziałem żadnego dokumentu pokazującego bardziej precyzyjnie ten projekt - powiedział Pawlak.
Krytyczny koalicjant
Do samego pomysłu odniósł się jednak krytycznie. Pawlak powiedział, że w tej sprawie przekazał premierowi i ministrowi finansów Jackowi Rostowskiemu ocenę ludowców. - Polska znacznie lepiej sobie poradziła, np. w porównaniu do Hiszpanii, dzięki temu, że właśnie formy zatrudnienia miała bardziej elastyczne - powiedział szef PSL. Jak podkreślił, teraz, w czasach kryzysowych, rozwiązania "usztywniające relacje" na rynku pracy byłyby bardzo ryzykowne.
Poprawić płyność finansową przedsiębiorstw
Zdaniem Pawlaka, lepszym rozwiązaniem byłoby wprowadzenie mechanizmów, które poprawiają płynność obrotu gospodarczego. Zwrócił uwagę, że przedsiębiorstwa dysponują około 200 mld zł rezerw, a w związku z wysokimi stopami procentowymi środki te nie są inwestowane, a są przetrzymywane na lokatach.
To obciąży przedsiębiorców
Krytycznie o pomyśle odprowadzenie składki ZUS od umów o dzieło wypowiada się także były minister rolnictwa Marek Sawicki z PSL. - Ważniejszą sprawą jest uruchommienie pewnych inicjatyw gospodarczych wymuszenie na ministrze Jacku Rostowskim wsparcia dla inicjatywy VAT- u czy pewnych spraw związanych ze strefami ekonomicznymi aktywizacji gospodarczej a nie kolejnych obciążeń. "Ozusowanie" umów śmieciowych to jest dołożenie nowego podatku i to tym, którzy na rynku pracy mają najtrudniej - stwierdził Sawicki.
"Tu trzeba działać ostrożnie"
Zdaniem Adama Hofmana z PiS takie rozwiązanie niesie ze sobą ryzyko. - Wiemy, że w Polsce mamy problem niezabezpieczenia ludzi, którzy pracują na wiecznie przedłużanych umowach śmieciowych ale rozwiązanie, które ma przedstawić premier niesie za sobą poważne konsekwencje pewnie zwolnienia ludzi, szarą strefę. Tu trzeba działać ostrożnie - powiedział Adam Hofman.
Zadowolić pracowników i pracodawców
Z kolei Krzysztof Kwiatkowski z PO powiedział , że trzeba znaleźć w tej sprawie takie rozwiązanie, które zadowoli pracowników i pracodawców. - Z jednej strony da szczególnie młodym ludziom możliwość, żeby pracować w warunkach, które umożliwiają im zaciągnięcie kredytu i umożliwiają im odkładanie pieniędzy na przyszłą emeryturę a z drugiej z strony trzeba to zrobić tak, żeby nie ograniczyć liczby miejsc pracy poprzez radykalne zwiększenie kosztów pracy - powiedział Kwiatkowski.
Pół miliona umów
Obecnie na umowach cywilnoprawnych (zwanych popularnie śmieciowymi) pracuje ok. pół miliona ludzi. Zmiany oznaczają m.in. niższe wynagrodzenie netto. Z wyliczeń "Rz" wynika, że osoba, która obecnie otrzymuje z umowy o dzieło 1000 zł brutto, czyli ok. 900 zł netto, dostanie, jeśli firma przerzuci na nią wszystkie koszty, niespełna 600 zł netto. Straci 300 zł, choć zyska ubezpieczenia - emerytalne, rentowe, chorobowe, wypadkowe i zdrowotne.
Autor: km / Źródło: PAP, tvn24.pl, TVN 24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24