- Można się dziwić, że osoby o takiej przeszłości zostały wysłane na wojnę, ale myślę, że nie pogorszy to obecnego położenia aresztowanych - zapewnił Jacek Kondracki, obrońca żołnierzy. TVN24 dowiedziała się w piątek, że Tomasz B. - jeden z żołnierzy obwinianych o zbrodnię w Nangar Khel - był wcześniej karany za pobicie innego wojskowego.
Kara Tomasza B. była prawomocna a pomimo tego został on wysłany na misję do Afganistanu.
- To bardzo niepokoi, że osoby po tego typu incydentach są wysyłane na działania, gdzie chodzi o życie i zdrowie ludzkie, i gdzie dysponuje się ostrą bronią - komentuje mec. Kondracki. Zaznaczył jednak, że takie informacje, choć niepokojące, nie będą miały żadnego wpływu na obecną sytuację żołnierzy. Podobnego zdania jest obrońca plutonowego Tomasza B. - Nie znam akt - mówi Andrzej Reichelt - ale taki wyrok nie powinien mieć wpływu na przebieg obecnego śledztwa.
Ukarany za pobicie, poniżanie i ubliżanie Plutonowy znęcał się w 2005 roku nad innym żołnierzem. Sąd wojskowy ukarał go za pobicie, poniżanie i ubliżanie koledze na sześć miesięcy ograniczenia wolności, co oznaczało w praktyce nakaz pozostawania w jednostce po zakończeniu zajęć służbowych we wtorki i czwartki. Zastosowano wobec niego również obowiązek potrącenia 5% miesięcznego uposażenia na rzecz stowarzyszenia na rzecz pomocy dzieciom z chorobą nowotworową „POMÓŻ DZIECKU WYZDROWIEĆ” - dowiedziała się telewizja TVN24.
Nieoficjalnie wiadomo również, że inny spośród przebywających obecnie w areszcie żołnierzy z Nangar Khel, Damian L. zanim wstąpił do polskiej armii, służył w znanej z brutalności francuskiej Legii Cudzoziemskiej. To jednak nie jest przez polskie prawo uznawane jednoznacznie za nielegalne.
W armii źle się dzieje
Marszałka Sejmu, byłego ministra obrony narodowej Bronisława Komorowskiego niepokoi obecność w szeregach wojska - zwłaszcza na misjach zagranicznych - młodych ludzi mających kłopoty z prawem. Jego zdaniem może to wynikać z niedoborów kadrowych, ale jest groźne dla armii. - Wzorce Legii Cudzoziemskiej nie są dla Polski dobre - mówił Komorowski.
Marszałek przypomniał, że jeszcze przed wyjazdem żołnierzy do Afganistanu sam stawiał liczne pytania o ich przygotowanie do tej misji. Wszystkie te stwierdzenia padły w programie TVN24 w kontekście pytań o grupę żołnierzy obwinianych o zbrodnię wojenną w wiosce Nangar Khel.
Wszyscy zostają w areszcie
We wtorek sąd wojskowy przedłużył areszt dla całej siódemki żołnierzy oskarżonych w sprawie Nangar Khel. (ZOBACZ WYROK)
Na postanowienie sądu oburzone są rodziny aresztowanych. Mają też pretensję do byłego szefa MON Aleksandra Szczygły, który nazwał żołnierzy "bandą durniów". (PRZECZYTAJ INFOORMACJĘ)
Oskarżeni twierdzą, że winę za ostrzał wioski ponoszą dowódcy. Mieli od niego usłyszeć m.in. słowa : "Niech gniew boży spadnie na tę wioskę". (ZOBACZ "SUPERWIZJER", KTÓRY DOTARŁ DO ZEZNEŃ ŻOŁNIERZY).
Żona jednego z żołnierzy przekonuje też, że w trakcie akcji zawiódł moździerz. - Oni zgłaszali wcześniej wiele razy, że sprzęt zawodzi. Że celowniki są w jedną stronę nastawione, a w drugą stronę lecą pociski. Można stwierdzić, że gdyby sprzęt był sprawny, gdyby wszystko było w porządku, to może nie byłby ofiar w ludziach, nad którymi ubolewamy - dodała.
Było 25 strzałów, jeden pocisk spada na dom cywilów. Ginie sześć osób. Sześciu żołnierzom grozi dożywocie. Oskarżają swojego dowódcę - miał im kazać "Nap... w wioskę". Poniżej podsumowujemy, co wiemy do tej pory o afgańskiej tragedii. (CO JUŻ WIEMY O NANGAR KHEL)
Źródło zdjęcia głównego: TVN24