Krakowska prokuratura oskarżyła Karola J. i Sławomira Cz. o rozboje i kradzieże. To właśnie oni mieli - w okresie od marca do czerwca - napadać na banki w Krakowie i okolicach.
Jak poinformowała prokuratura, obaj oskarżeni znali się "z osiedla". Wspólnie dokonywali kradzieży i rozbojów. Mieli też dzielić się zdobytymi w ten sposób pieniędzmi. Napadali głównie na placówki bankowe. Używali przy tym atrapy broni.
- W jednym z banków, na który napadli, była kobieta z dzieckiem. Na szczęście przykryła je własnym ciałem – mówi Bogusława Marcinkowska z krakowskiej prokuratury.
Historia napadów
- Pierwszy napad był 18 marca – informuje Marcinkowska. Obrabowali wtedy hotel na osiedlu Albertyńskim. Rozbili kasę fiskalną i ukradli 2 rzutniki oraz laptopa o łącznej wartości 7200 zł. Skradzione rzeczy należały do osób z Okręgowej Izby Pielęgniarek, które uczestniczyły w tym czasie w odbywającej się w hotelu konferencji.
10 dni później napadli na bank na osiedlu Kazimierzowskim. Pobili jednego z klientów, grozili jemu i pracownicy banku użyciem broni (w rzeczywistości - atrapą), i żądali wydania pieniędzy. Nie udało im się jednak ich zabrać, bo jedna z pracownic włączyła alarm. Obaj uciekli.
Chciał się wycofać
Jak informuje prokuratura, po tej akcji Sławomir Cz. chciał się wycofać z kolejnego napadu. Pożyczył jednak Karolowi J. samochód, by ten mógł obrabować inny bank.
- Części czynów dokonał sam Karol J. – mówi Bogusława Marcinkowska. - 28 marca, napadł na bank przy ul. Dobrego Pasterza i ukradł stamtąd 7 200 zł – dodaje.
Trzy dni później obrabował jeden z krakowskich hoteli. - Do dokonania tego przestępstwa użył samochodu Sławomira Cz., któremu dał za tę przysługę 100 zł – opowiada Bogusława Marcinkowska.
4 kwietnia Sławomir Cz. znów dołączył do Karola J. i razem napadli na stację LPG. Pobili jej pracownika, ale nie udało im się zabrać pieniędzy, bo ten skutecznie stawiał im opór. Poza tym, w pewnym momencie Karol J. upuścił atrapę pistoletu, a ta się rozbiła. Obaj mężczyźni uciekli.
Kolejne napady Karola J.
Kolejnego napadu dokonał sam Karol J. Tym razem wybrał bank na os. Wandy. Podczas akcji przyłożył jednej z pracownic broń (atrapę) do głowy i ukradł 20 tys. zł. 25 maja napadł na aptekę przy ul. Wrocławskiej. Z kasy ukradł 400 zł, a poza tym zabrał aptekarce portfel wraz z pieniędzmi (łączna wartość 800 zł).
- Następne napady miały miejsce w dniach: 8 czerwca - na placówkę poczty przy ul. Wrocławskiej, skąd zabrał ok. 1900 zł, 12 czerwca - na bank w miejscowości pod Krakowem, gdzie zdobył 8 tys. zł, 15 czerwca na placówkę pocztową na os. 2. Pułku Lotniczego, skąd zabrał 5600 zł – opowiada Marcinkowska. - Zawsze używał atrapy pistoletu, którym groził obecnym w tych placówkach pracownikom – dodaje.
Dodatkowo jeszcze 15 i 16 czerwca Karol J. próbował okraść 4 inne banki, ale nie udało mu się, bo albo powstrzymał go ochroniarz, albo pracownicy uruchomili alarm i wtedy uciekał.
Grozi im do 12 lat więzienia
Podczas przesłuchania Karol J. przyznał się do wszystkich zarzutów. Opisał też przebieg poszczególnych napadów. Obecnie jest w tymczasowym areszcie. Jego kolega Sławomir Cz. powiedział, że nie przyznaje się do zarzucanych mu czynów. Odbywa teraz karę pozbawienia wolności. - Obaj byli już kiedyś karani, głównie za przestępstwa przeciwko mieniu – mówi Bogusława Marcinkowska. - Karol J. był też wielokrotnie karany w Anglii – dodaje.
Teraz grozi im kara do 12 lat pozbawienia. Nie przyznali się, na co wydali skradzione pieniądze.
Autor: jś/roody / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu | Jason Morrison