Części ze 100 kradzionych samochodów znaleźli policjanci w „dziupli” samochodowej pod Mińskiem Mazowieckim. W warsztacie stało jeszcze 8 luksusowych aut. Przedsiębiorstwa bronił groźny amstaf.
Wcześnie rano mundurowi wkroczyli na posesję w Łukówcu koło Mińska Mazowieckiego. Gospodarze puścili na funkcjonariuszy agresywnego psa. Do uspokojenia zwierzęcia wezwano weterynarza, który podał amstafowi środek usypiający i policjanci mogli już wkroczyć do „dziupli”.
Taśmowo rozbierali auta
Gdy funkcjonariusze weszli do środka, w dwóch dużych budynkach odkryli 8 luksusowych aut.
Mercedesy, mazdy, mitsubishi oraz citroeny zostały skradzione w Warszawie, Gdańsku i w Niemczech.
„Warsztat” wyglądał tak, jakby rozmontowywanie aut odbywało się tu na skalę przemysłową. Policjanci znaleźli całe sterty części: silniki, dachy i drzwi zdemontowane z kilkudziesięciu pojazdów.
Stanik za 10 tys. euro
Policjanci zatrzymali kierujących tym intratnym "interesem": 37-letniego Krzysztofa R. zwanego przez złodziejski półświatek „Kluzo” i jego znajomą 24-letnią Patrycję J.
Podczas przeszukania kobiety znaleziono u niej, ukryte w bieliźnie, ponad 10 tys. euro. Po sprawdzeniu okazało się, że „Kluzo” od dłuższego czasu był poszukiwany w związku z kradzieżami luksusowych samochodów.
Oboje usłyszą prawdopodobnie zarzut paserstwa. Policjanci zapowiadają dalsze działania w tej sprawie.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: policja Warszawa