- Wszystkie procedury zostały złamane - po przesłuchaniu byłego szefa gabinetu ministra sportu Marcina Rosła przed sejmową komisją śledczą przyznała Julia Pitera z PO w programie "Rozmowa Rymanowskiego". Zbigniew Girzyński z PiS skomentował natomiast opisywany przez Rosoła sposób działania CBA. - Służby za rządów PO jedynie pozorują swoje działania - ocenił poseł.
Julia Pitera wymieniła szereg uchybień, które zauważyła w działaniach Rosoła. - Po pierwsze, nie powinien pośredniczyć w staraniach Magdaleny Sobiesiak o pracę w Totalizatorze Sportowym. Po drugie, z przerażeniem słuchałam o spotkaniach z panem Sobiesławem Zasadą (według relacji Rosoła, biznesmen miał się z nim spotykać ws. pomocy przy pozyskiwaniu środków unijnych) - jest biuro prawne, są procedury - oburzała się Julia Pitera. - Po trzecie kwestia tego płacenia za hotel (w Zieleńcu, u Ryszarda Sobiesiaka - przyp. red.). Funkcjonariusz publiczny powinien wyciągnąć osobistą kartę i zapłacić. I tyle - wymieniała minister rządu Donalda Tuska.
"Wielka mistyfikacja"
W zeznaniach Marcina Rosoła czym innym poruszony był Zbigniew Girzyński z Prawa i Sprawiedliwości. Jego zdaniem, relacja z przeszukania mieszkania Rosoła przez agentów CBA, którzy mieli się wcześniej byłemu szefowi gabinetu Mirosława Drzewieckiego zaanonsować, pokazuje mechanizmy działania "prokuratury i służb specjalnych za rządów PO". - Służby jedynie pozorują swoje działania - ocenia Girzyński. - Wyjaśnianie tej sprawy jest jedną wielką mistyfikacją - dodał poseł PiS.
Zaprzecza
Przesłuchanie Marcina Rosoła przed hazardową komisją śledczą trwało od rana, do ok. 20:30. Współpracownik Mirosława Drzewieckiego twierdzi, że nie był ani źródłem, ani elementem przecieku o akcji CBA. Zaznacza, że nie mógł w sierpniu 2009 r. podczas słynnego spotkania w "Pędzącym Króliku" informować Magdaleny Sobiesiak o akcji prowadzonej wobec jej ojca, bo o niej nie wiedział.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24